Zlot Beskidoczubów na Słowiance- relacja |
buba
|
Wyjazd w Beskid Żywiecki na zlot forum beskidzkiego rozpoczynamy z toperzem w piatkowe popoludnie. Jedziemy pociagiem do Bielska Bialej i spimy tam w PTSMie zwanym "Bolek i Lolek".
O 8 rano w sobote mamy pociag do Węgierskiej Górki. Co ciekawe jada dwa pociagi na trasie Katowice -Zwardoń w odstepie 18 minut. A potem ponad 3 godziny przerwy. Zastanawiamy sie czy uda nam sie wsiasc w ten wlasciwy pociag gdzie jedzie reszta zlotowej ekipy. Pociag zostaje rozpoznany bez problemu gdyz na stacje wyskakuje Mikrut i machajac radosnie rekami woła "Buba tutaj jestesmy!!!". Lokujemy sie wiec w najfajniejszym miejscu w calym pociagu tzn w wagonie bydlecym, zwanym ostatnio dosc czesto wagonem rowerowym. W wagonie podrozuja juz od Katowic wesole gęby Mikruta, Pijaka, Kapelusza, Szamana i Kornela. [link widoczny dla zalogowanych] [link widoczny dla zalogowanych] Pociag jest tzw "z atrakcjami"- dzieja sie w nim rozne dziwne rzeczy. W łazience jakas dziewczyna pociela sie ostrym narzedziem, cala podloga jest utaplana acz najwieksze wrazenie robia napisy krwia na scianach, szybach i lustrze.. [link widoczny dla zalogowanych] Jedzie tez jakis ćpun- nie wiem czy na glodzie czy zapodal sobie za duza dawke specyfiku gdyz ponoc lazi po calym skladzie trzęsąc sie w delirce, bełkoczac i pokladajac w najrozniejszych miejscach. W sasiednim wagonie jedzie grupa ratownikow medycznych na jakies zawody ale nie kwapia sie zbytnio aby udzielic pomocy ktorejkolwiek z wymienionych osob. Calosci delirycznego klimatu dopelnia zwarta grupa hałasliwych Cyganow zajmujaca caly przedsionek. Jak nic trzeba sie napic! Jak na zawolanie Pijak zaczyna rozstawiac kieliszki. Jest pierwsza osoba jaka znam - co nie pije ze znajomymi z gwinta, z jednego kieliszka czy blaszanego kubeczka- wozi ze soba w gory 12 szklanych kieliszkow! [link widoczny dla zalogowanych] I jak tu uwierzyc ze ta wdzieczna ksywka pochodzi od nazwiska??? Zaczynamy wiec konsumpcje wodek wszelakoowocowych, zagryzajac kabanosami i wczorajsza kanapka. W milym towarzystwie czas leci szybko wiec nie wiadomo kiedy lądujemy na PKP Węgierska Górka. Tu spotykamy Xage z Bułgarem i kontynuujemy biesiade na peronie. Dobra chwile pozniej przenosimy sie pod sklep, gdzie czynimy jeszcze male uzupelnienie zakupów. Toperz kupuje ogromny okragly chleb, ktory jest wyjatkowo swiezy i chrupiacy wiec podskubujemy cala droge jego smaczne skorki. Kolejny postoj wypada bardzo niedaleko bo na parkingu kolo fortu-muzeum. Rozkladamy sie tu na jakas godzine,wygrzewamy na cieplych kraweznikach, jemy, pijemy i nawet gitarka ujrzala swiatlo dzienne. Wiec plyna sobie w dal ballady o krzyżowcach, szanty czy inne spiewadła , mącone od czasu do czasu warkotem silnikow przejezdzajacych pojazdow, a ich kierowcy przygladaja nam sie ze niekłamanym zdziwieniem w oczach.. [link widoczny dla zalogowanych] [link widoczny dla zalogowanych] Ruszamy w dalsza trase , z planem kolejnych kolektywnych postojow gitarowych na widokowych, wygrzanych sloncem łąkach. Xaga i Bułgar ruszaja przodem, ja jak zwykle tuptam wolniej zdychajac na podejsciu a reszta ekipy wpada w czarna dziure.. Czekamy na nich, rozgladamy sie, ale nic.. Jak kamien w wode.. Jak sie potem okazuje czesc poszla dalej asfalto-stopem a czesc skupila sie na blizszym poznawaniu mniej lub bardziej blotnistych beskidzkich bezdrozy. Mijamy kilka milych wiejskich kapliczek zawieszonych na przydroznych drzewach. Towarzysza im czesto zwaliska kamieni czy babuszkowe ławeczki na ktorych zapewne takowe przysiadaja na wieczorna modlitwe. Widac miejsca te sa czesto odwiedzane i otoczone czcia, o czym swiadcza pęki kolorowych kwiatow i gdzieniegdzie zatkniete jakies intencje czy podziekowania. [link widoczny dla zalogowanych] [link widoczny dla zalogowanych] [link widoczny dla zalogowanych] Teren ktorym idziemy jest juz wyraznie wiosenny, rozmiekla ziemia, drobne kwiatki, zielone pędy wysuwajace sie niesmialo z ziemi. Acz w oddali na wyzszych szczytach chyba jeszcze zima w pelni bo widac posępne zwały bialego g... zwanego potocznie sniegiem [link widoczny dla zalogowanych] [link widoczny dla zalogowanych] Na ktorejs z kolejnych polanek sielanke przerywa deszcz, poczatkowo ciemne chmury, mżawka a pozniej sciana wody , [link widoczny dla zalogowanych] ktora towarzyszy nam juz do konca drogi do schroniska Słowianka- miejsca naszego zlotu Schronisko swoim wygladem robi bardzo mile wrazenie- jest bardziej chatkowe niz schroniskowe. Stary drewniany dom, kuchnia z piecem do dyspozycji, mile pokoje z łózkami pietrowymi. [link widoczny dla zalogowanych] [link widoczny dla zalogowanych] Jedynie obsluga pozostawia troche do zyczenia, gdyz robia wrazenie ze nie sa zbyt szczesliwi ze maja gosci i dosc czesto pokazuja rozne fochy majace na celu demonstracje znudzenia badz zniecierpliwienia. Na dworze szumi deszcz a sobie siedzimy, gadamy, gotujemy zarcie na piecu, degustujemy piwo grzane z miodem.. Wieczorem czesc ekipy zostaje w schronisku a z czescia podejmujemy desperackie proby rozpalenia ogniska z mokrego drewna. Ociekajace woda drobne gałazki i grube wilgotne konary za cholere nie chca sie zająć.. Toperz wykorzystuje wlasciwosci swojego ognistego oddechu dmuchajac w dogasajace plomienie. Jakos w koncu udaje sie rozpalic. Wlazimy prawie wszyscy do ogniska bo jest bardzo zimno. Przesiakamy wszyscy pieknym zapachem wędzenia [link widoczny dla zalogowanych] Ja i toperz ukladamy sie do snu kolo pierwszej, a najbardziej wytrwali biesiadowali do piatej rano. Budzi nas piekny sloneczny dzionek wiec sniadanko zjadamy na przedschroniskowych ławeczkach, delektujac sie nadchodzacym dniem i bardzo smacznymi rybnymi konserwami. Sielanke przerywaja wlasciciele obwieszczajac ze do godziny 10 mamy sie wyniesc z pokojow... Po tej godzinie nie wpuszczaja juz nikogo do obiektu- nawet po wode, do kibla czy odniesc kubeczek... Nie wiem jaki byl ich cel dzialania.. Czy chcieli by na koniec przypieczetowac mile wrazenie z pobytu, abysmy wszystkim znajomym polecali ten obiekt i goscinnosc jego gospodarzy?... Z przedschroniskowych ławeczek wygania nas deszcz.. Chronimy sie na werandzie, oddajac rozmowom i roznym grom i zabawom towarzyskim [link widoczny dla zalogowanych] [link widoczny dla zalogowanych] Powoli kazdy zaczyna sie rozchodzic w swoja strone, my z Asia ruszamy w strone Węgierskiej Gorki. Po drodze mijamy kilka "potencjalnych miejsc noclegowych", moze sie kiedys przydadza na jakas blizej nieokreslona przyszlosc. [link widoczny dla zalogowanych] [link widoczny dla zalogowanych] [link widoczny dla zalogowanych] [link widoczny dla zalogowanych] Na wygrzanych polankach oddajemy sie blogiej sielance [link widoczny dla zalogowanych] [link widoczny dla zalogowanych] oraz obserwujemy przewalajace sie po niebie w oddali ciemne burzowe chmury.. Ciekawe czy nam doleje jeszcze po drodze? [link widoczny dla zalogowanych] Okoliczne doliny ciezko nazwac dzikimi [link widoczny dla zalogowanych] [link widoczny dla zalogowanych] W Wegierskiej Gorce zjadamy jeszcze pizze i lody i w ulewnym deszcze, pomiedzy jednym piorunem a drugim biegniemy na dworzec. Powrot kontynuujemy z Pudelkiem i ekipa Pijaka w wagonie bydlecym. Chlopaki ida jeszcze do knajpy w Katowicach a my musimy sie bardzo spieszyc na przesiadke. Spowitym w ciemnosciach wagonem ,w ktorym wysiadlo oswietlenie wracamy do Oławy. I tak kolejny udany zlot przeszedl do historii. Mam nadzieje, ze wkrotce jakis nastepny! [link widoczny dla zalogowanych] |
||||||||||||||
Ostatnio zmieniony przez buba dnia Pon 14:27, 23 Kwi 2012, w całości zmieniany 4 razy |
Pudelek
Ogarniacz kuwety
|
buba mnie wyprzedziła
mój wyjazd rozpoczął się w piątek przy pięknej pogodzie, choć licho postanowiło wspomóc Przewozy Regionalne w paraliżu organizacyjnym i ostatecznie do Węgierskiej Górki dotarłem później niż chciałem, ale w sumie to nawet lepiej. Tam dojeżdza do mnie wesoły jak zawsze Turystykon i razem jedziemy do Żabnicy Skałki, gdzie zostawiamy samochód. Na luzie, bez plecaków, wchodzimy czarnym na Halę Boraczą. Biegnie on głównie asfaltem, ale dobry taki szlak na przetarcie się nogi po dłuższej nieobecności w górach. przy schronisku i na schronisku pusto, pusto również za barem, ale na szczęście jest żurek i piwo (no dobra, najważniejsze, że jest piwo ). Przyjemność siedzenia w słońcu psują quadowcy i crossowcy, wiadomo, że przy takiej pogodzie zaraza się rozprzestrzenia . Trochę rekompensują to widoki, bo widać i Śląsko-Morawski i Fatry i nawet Chocz i Niżne. Na szczęście Tatr widać nie było Zamiast szybko schodzić na dół idziemy jeszcze na Prusów, gdzie momentami śniegu po kolana. Tam już widoczność jest gorsza, ale ładnie to wszystko wygląda. wracamy na Boraczą przez przysiółek Juraszka, obecnie praktycznie wyludniony z powodu tragicznego w skutkach pożaru sprzed kilku lat. Do Skałki schodzimy już w kompletnych ciemnościach - cieszę się, że jest tam asfalt, bo nie mamy czołówek (nie zakładałem, że tak późno wrócimy). Jedziemy do Rajczy, gdzie odbieramy z pociągu Eco i Grześka, po czym Radek zabiera nas do lokalnej mordowni, ale tam też pusto. Andrzej ciągle coś gada o wymiotowaniu i prawie wykrakał W okolicach 23 wychodzimy nad Rajczę i rozbijamy ognisko oraz rozpalamy namiot. Turystykon siedzi jeszcze z nami do północy, po czym wraca do domu (rano organizuje zawody w Brennej), a my jeszcze sobie umilamy czas przed snem. Rano Eco urządza nam wczesną pobudkę o godzinie 8. Jest nadal ładna pogoda, więc zbieramy się bardzo niespiesznie. Mieliśmy łapać stopa, ale zaraz jedzie PKS, więc kulturalnie dojeżdzamy do Ujsołów i siadamy w knajpie na śniadaniu, dzbanku napoju turysty z pianką i integracji z lokalsami. Miejsce naprawdę warte polecenia! Po 12 kolejnym busem jedziemy do Złatnej, po szybkim piwie w towarzystwie kury ruszamy w końcu na szlak. Chłopaki decydują się na niebieski w kierunku Lipowskiej. Od początku nie podobał mi się ten pomysł z racji na to, że w lesie bywa jeszcze sporo śniegu. Wiadomo jednak jaki jest Eco - jak sobie nakreśli jakąś trasę to ciężko go przekonać do zmiany. Rozdzielamy się więc, ja rowerowym na Zagroń (oznakowany jest fatalnie). Chmurzy się, siąpi, pod Halą Redykalną pełno śniegu, więc w okolicach Boraczej skarpetki już nie są takie suche. Minimalny odpoczynek na rozstajach i schodzę do Skałki, jak w piątek wieczorem. Zaraz po wejściu na asfalt łapię na stopa gazika i dwóch robotników zwozi mnie na dół - Chłopie, gdzie ci się chce chodzić w taką pogodę? - W Złatnej nie lało - odpowiadam . W Skałce wchodzę do restauracji Alaska i to był właściwy moment, bo na dworze zaraz potem nastąpiło oberwanie chmury. Po godzinie lać przestaję, więc zaczynam włazić na górę czarnym szlakiem (znów dupiato oznakowany). Do Słowianki dochodzę o 18.40. Jest już większość ekipy, nawet Pijak doszedł do siebie po dziennych przeżyciach. Eco i Grzesia nie ma. Po zmroku dochodzi ekipa Dakoty i Wiolci. Pani organizatorka bez litości łupi nas z kasy za nocleg Dostaję w końcu smsa od Eco, że oni nie przyjdą, bo wykończyło ich podejście pod Rysiankę. Najpierw myślę, że to żart, bo Andrzej kiedyś się lubował w takich durnych wiadomościach, lecz niestety Buba też dostaje taką samą wiadomość od Grzesia . Szkoda. Licho znowu pokazało swoją siłę! Integracja jak to integracja, jest wszystko co potrzeba Umieramy z podniesionymi czołami - najwytrwalsi idą spać po 5, niektóre ranne ptaszki o tej porze wstają Rano mamy kilka nieprzyjemnych zajść z obsługą, która chyba chciała koniecznie udowodnić, że idealnych chatek nie ma Śniadanie, pożegnania i wszyscy powoli schodzą w dół, potem część osób jeszcze siedzi w Alasce, widzimy się razem w ciopągu, a nawet dalej... w ostatnim momencie licho podejmuje desperacki, ostatni atak, bo zostawiam w wagonie bydlęcym kurtkę. Na szczęście szybki bieg kończy się odzyskaniem jej od konduktora Oprócz podziękować dla uczestników, a zwłaszcza Pani Organizatorki, dziękuję również serdecznie mojej nodze, która nadzwyczaj godnie zniosła większość trudów wędrówki I oczywiście galeria: [link widoczny dla zalogowanych] |
||||||||||||||
|
buba
|
[link widoczny dla zalogowanych]
o kurcze- ta chatka stoi jeszcze? spalismy w niej chyba 7 lat temu i wydawala sie juz w kiepskim stanie.. no i wtedy nad nia byl las...duzo lasu... [link widoczny dla zalogowanych] |
||||||||||||||
|
Pudelek
Ogarniacz kuwety
|
stoi, stoi... a las poszedł na rzeź
|
||||||||||||||
|
Bernie
|
Jako że wszystko już zostało napisane i pokazane ode mnie jedynie kilka zdjęć i takie przesłanie na przyszłość:
"Oddając butelki zwrotne zapewniasz komuś spokój i dostatek" [link widoczny dla zalogowanych] |
||||||||||||||
|
xaga
Moderator
|
trochę moich fotek, jak wiecie ze zlotów zawsze mam ich niewiele...
[link widoczny dla zalogowanych] |
||||||||||||||
|
taki1gość
|
to i tak więcej niż ja zrobiłem jedno w Żabnicy Skałce i to w dodatku kalkulatorem
|
||||||||||||||
|
Pete
|
"Przy innym ogniu, w inną noc"... Mam nadzieję, że niedługo...
|
||||||||||||||
|
Mikrut
|
Z niewielkim opóźnieniem ale są i moje zdjęcia
[link widoczny dla zalogowanych] |
||||||||||||||
|
asokalski
|
No to się działo. Szczególnie to drugie zdjęcie od góry jest bardzo wymowne i te szkalnki. Przypomniała mi się wycieczka na ukrainę
|
||||||||||||||
|
basia8
|
|
||||||||||||||
|
Zlot Beskidoczubów na Słowiance- relacja |
|
||
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001-2004 phpBB Group
phpBB Style created by phpBBStyles.com and distributed by Styles Database.
Powered by phpBB © 2001-2004 phpBB Group
phpBB Style created by phpBBStyles.com and distributed by Styles Database.