|
taki1gość
|
Miło po raz kolejny było zobaczyć znajome twarze i poznać nowe. Wypić wspólne piwo, pogadać, pożartować czy wreszcie głośno pochrapać
Jako, że na zlot wykupiłem opcję allinclusive i samochód dowiózł mnie pod drzwi to żadnej spektakularnej trasy nie było Spacer po tym dawnym miasteczku wystarczył. Moje lanckorońskie ujęcia po kliknięciu w poniższe zdjęcie [link widoczny dla zalogowanych] Do następnego |
||||||||||||||
|
Kaper
|
Ktoś chrapał nie słyszałem
|
||||||||||||||
|
Pudelek
Ogarniacz kuwety
|
[link widoczny dla zalogowanych]
moja galeria - ostrzegam, niektóre zdjęcia są odurzające |
||||||||||||||
|
Milord
|
Witajcie!
Milord Was Pozdrawia Jesteś Super! |
||||||||||||||
|
Pudelek
Ogarniacz kuwety
|
witamy Waszą Milordowską Mość
|
||||||||||||||
|
buba
|
witamy, witamy!!!!! a tu moje fotki [link widoczny dla zalogowanych] |
||||||||||||||||
|
keraj
Administrator
|
Moje foty:
[link widoczny dla zalogowanych] |
||||||||||||||
|
Czort
|
Już wróciliście! Nareszcie można w spokoju pospacerować po Lanckoronie .
|
||||||||||||||
|
xaga
Moderator
|
...tak-można
a tu kilka moich fotek: [link widoczny dla zalogowanych] |
||||||||||||||
|
PiotrekP
|
xaga to "coś" bardzo piękne.
|
||||||||||||||
|
xaga
Moderator
|
dzięki
|
||||||||||||||
|
ecowarrior
|
Jak zwykle z poślizgiem ale w końcu i mi się udało coś sklecić.
W terminie 04-05.12.2010r. w Lanckoronie miał się odbyć IX Zlot Forum e-Beskidy.com. Jak to już bywa zaplanowałem sobie wypad kilkudniowy, w różnych miejscach, na różnych szlakach i z różnym towarzystwem (w sensie jak najbardziej pozytywnym). Ale po kolei: Dzień pierwszy – 02.12.2010 Tradycyjnie, zwalniam się z pracy przeobrażając się z pana Andrzeja w ecowarriora. Bieg na pociąg, mozolna jazda do Katowic i tam oczekiwanie na połączenie z Bielsko-Bałą. Wraz z Grzesiem, który oczekuje mnie w Tawernie, katowickiej knajpie o zabarwieniu hippisowsko-rockowym, spędzamy czas przysłuchując się wspomnieniom pewnego dziadka, który włączył w szafie grającej Rolling Stonsów, zamówił kolejne piwo, zapalił papierosa i rozpoczął opowieść o czasach swej młodości, szalonych imprezach, eksperymentów z różnymi środkami, pogoni za dziewczynami oraz zespołach muzycznych o które się obijał. Nie wiedzieć kiedy a trzeba gonić na pociąg, cóż rozmowę dokończymy innym razem, tym bardziej, że facet również chodzi po górach... W Bielsko-Białej zrzucamy plecaki w PTSMie i uzbrojeni w wybuchową mieszankę ciekawości połączonej z głodem ruszamy do Hospody u Svejka. Tam też posilając się czeskim jadłem, zapijanym wybornym napitkiem, przy muzyce na wzór Jaromira Nohavicy, przenosimy się w czasy wojaży Józefa Szwejka, niezmordowanego obrońcy monarchii austro-węgierskiej, przewodzonej przez „poczciwego dziadygę”, Najjaśniejszego Pana, Franciszka Józefa I, którego to portret, podobnie jak w książce, obsrany drobnymi kupkami much, wisi w gospodzie. Po opuszczeniu nakreślonego powyżej przybytku przepłukujemy gardła w jakiejś przydworcowej knajpie (do teraz mnie mdli jak przypominam sobie smak starego, zmieszanego z wodą, o zupełnie niestandardowym zapachu napoju wodno-piwnego), po czym planując kolejny dzień wracamy do schroniska. Dzień drugi – 03.12.2010 Pobudka, zalanie termosu i pospieszny marsz na pociąg do Andrychowa. Po dotarciu na miejsce dzielny Grześ wyłapuje skromny, żółto-brązowy, mający z pewnością najlepsze lata świetności dawno za sobą, a przywodzący na myśl epokę PRL-u, Hotelik "Leskowiec”, miejscową, otwartą non-stop, z możliwością noclegu, knajpę Grześ: „Andrzej, spójrz jak pięknie się prezentuje. Warto wejść, posiedzieć, choćby przy zupie”. Siedząc przy mapach, zupie i piwku wysyłam smsa do Xagi i Krissa, informując że jesteśmy w ich miejscowości. Nim zdążyłem odłożyć telefon to otwierają się drzwi i słyszę znajomy głos: „Cześć eco, mieszkam niedaleko więc wpadłem!”. Co jak co, ale tak szybkiej reakcji ze strony Krzyśka się nie spodziewałem Czas mija na niespiesznych rozmowach, spontanicznej wesołości, wspomnieniach i planach na najbliższy okres. Jak to już opisał Andrzej Stasiuk w jednej z swych książek: „jest to jedno z tych miejsc, gdzie nie odczuwa się upływającego czasu, a pozostaje nieodparta, ciężka do uzasadnienia potrzeba pozostania”. Mimo wszystko trzeba się zbierać, Kriss obiecuje się zastanowić nad opcją dotarcia na Zlot a my łapiemy stopa do Jagódek. Stamtąd, przy padającym śniegu i narastającym mrozie, podchodzimy na Groń Jana Pawła II. Schronisko świeci pustkami, a obsługa, uprzedzona przez Krissa o naszym przybyciu, mówi że tego dnia nie było jeszcze żadnego turysty i raczej nikogo się spodziewają. Zamawiamy wyborne pierogi, zupkę, herbatkę i piwko, po czym schodzimy do Targoszowa. Tego dnia mamy szczęście z łapaniem stopa, już pierwszy napotkany samochód podwozi nas do Kukowa. Tam, kolejny stop, podwozi nas do Stryszawy, gdzie akurat nadjeżdża busik zmierzający do Suchej Beskidzkiej. Pomiędzy 19 a 20 spotykamy się w schronisku wraz z Bubą, Toperzem, Krissem, który ku uciesze naszego kolektywu również dotarł oraz Luną, o której tak wiele słyszałem a nie miałem okazji poznać. Niesmak budzi zamknięcie już o godz. 20 legendarnej Karczmy Rzym. Na 20 min. nie opłaca się nam wstępować więc udajemy się na kolację do pizzeri Bravo. Ok 21 dociera również Dmirstek, któremu, ku zaskoczeniu wszystkich, podróż z Warszawy do Suchej zajęła jedynie 6 godz. Spędzamy bardzo wesoły wieczór, przeplatany wspomnieniami tegorocznych urlopów. W drodze powrotnej do schroniska zahaczamy o jakąś miejscową piwiarnię, w której czujemy się jak ryba w wodzie. Snujemy tam kolejne opowieści, których prym wiedzie trylogia „Trzech Muszkieterów” Aleksandra Dumasa. Dzień trzeci – 04.12.2010 O 09:10 melduje się w Suchej Keraj. Nasza grupa dzieli się na 2 części. Buba, Toperz, Grześ i Kriss mają zamiar ruszyć na śniadanie do rybnej restauracji, po czym przetransportować się do Brodów i stamtąd do Lanckorony (niestety, awaria domowa zmusza Krissa do rychłego powrotu do Andrychowa). Natomiast Dmirstek, Keraj i ja trzymamy się uprzedniego planu i trawersując zbocza Mioduszyny zmierzamy do Budzowa. Jak na zimowe warunki pogoda wyśmienita. Z każdym pokonywanym metrem robi się coraz cieplej a biała aura dolin i wzgórz, z wyłaniającą się Królową Beskidów, oraz piekące promienie słońca wpędzają nas w ekstazę górskiego upojenia. Przy leśniczówce, nieopodal G. Drożdżyna wypatrujemy słoneczne miejsce, z urzekającymi widokami, gdzie postanawiamy się zatrzymać na śniadanio-obiad. Posiadamy już informacje, że Kaper i Pudelek wyjechali z Krakowa do Budzowa. Nie pozostaje nam więc nic innego aniżeli ruszyć tyłki w stronę Jachówka, a następnie Budzowa, w którym meldujemy się około 14:30. Tam postój na pizzę, jakieś piwko, ogrzanie się i wraz z nadchodzącym zmierzchem ruszamy ku Lanckoronie. Maszeruje się przyjemnie i dosyć szybko. Czas mija na wspólnych wspomnieniach, planach, ekscytacji przystankami PKS oraz fotografiach (tradycyjnych, jak i trochę mniej tradycyjnych). Do schroniska docieramy ok. 19:15. Witamy się z częścią zlotowiczów, zrzucamy plecaki i schodzimy do knajpy „Sielanka”, gdzie biesiaduje pozostała część ekipy. Radość powitania, uściski, spontaniczne rozmowy i zapoznanie się z podpitym panem Jankiem, który wychwycił mnie jako ofiarę monologów nt swych dzielnych latorośli... O 20:30 czas na zmianę przybytku, jedną knajpę zamakają, w innej witają Ostatecznie o 22:10 nasze kroki wiodą do PTSM-u, gdzie trwa dalsza integracja. Dzień czwarty – 05.12.2010 Nastaje czas pożegnań i konieczność powrotu w doliny. Po pamiątkowym zdjęciu, wraz z Bubą, Toperzem, Grzesiem i Piotrkiem, ruszam na stację kolejową do Kalwarii Lanckorońskiej. Jest mroźno lecz słonecznie. Trasa powrotna umyka nam na podziwianiu uroczego krajobrazu, robieniu zdjęć, planowaniu kolejnych wypadów oraz polemik związanych z możliwością gwałtu oraz dostania po mordzie (pojawiły się również propozycje uwzględnienia jednego i drugiego w następujących po sobie momentach.) na Rajdzie Świętokrzyskim. Godzinne oczekiwanie na pociąg mija w sielankowej atmosferze herbaty, imbirówki i gorącej zupy. Wszystko jest przerywane wesołymi wspomnieniami minionych wypraw oraz przygód i mniej wesołymi dywagacjami nt zamkniętych dworców, tak jak ten na którym stoimy... Powrotna jazda pociągiem jest dla mnie smutnym powrotem do rzeczywistości, której niezmordowana Buba, jakby nie zauważa rozkręcając przedziałową imprezę Dyskutujemy nt twórczości Jaroslava Haska, przeobrażających się realiów otaczającej nas rzeczywistości oraz ciągle umykającego czasu, który zmieniał, zmienia i zapewne nadal będzie zmieniał miejsca, ludzi i co za tym idzie, zapatrywanie wielu z nas na naszą filozofię turystyki i włóczęgi... Przed Katowicami lepimy pociągowego bałwana, następnie żegnamy Grzesia i wracamy do przedziału, gdzie ja poddaję się kapitulacji związanej z tradycyjnym smutkiem powrotu do konieczności uczestnictwa w absurdach dnia codziennego, a Buba … wyjmuje ukraińską miodówkę i nawiązuje znajomość z pasażerami zmierzającymi do Gdyni czy Gdańska, nie pamiętam dokładnie. Pamiętam natomiast moment pożegnania, gdy przed Zdzieszowicami opuszczałem przedział i słyszałem westchnienie rezygnacji poznanego współpasażera: „Jezus Maria, ona mnie upiła” Tak więc dziękuję współtowarzyszom wędrówki oraz zlotowiczom za mile spędzony czas. Dobrze było zobaczyć stare gęby, poznać nowe i do zobaczenia na szlaku... [link widoczny dla zalogowanych] |
||||||||||||||
Ostatnio zmieniony przez ecowarrior dnia Śro 0:31, 15 Gru 2010, w całości zmieniany 1 raz |
chemica
|
Z szokiem czytam dzisiaj,że już jest po zlocie. To znaczy,że codzienność za bardzo mnie pochłonęła
Szkoda, że kilometry robią swoje. Niemniej miło zobaczyć niektóre buzie na fotkach zlotu. A korale jarzębiny w śniegu przedstawiają się cudnie. |
||||||||||||||
|
buba
|
tyle lat mieszkac na slasku, tyle razy siedziec na dworcu w katowicach i do tej knajpy nie trafic...
eco jeszcze dobrze nie wyjechal a przygody juz sie zaczely!
to sie nazywa miec oko! i lata praktyki instynkt grzesia nigdy nie zawiedzie! Jakby kiedy wypadl nocleg w andrychowie to wiadomo gdzie go spedzic
cudna ta fotka!!!!
nie tylko ciebie... wczesniej złowil toperza...a jak sie jeszcze dowiedzial ze toperz ma tak samo na imie....ojojjjj, ciezko bylo sie wyrwac..
nie wiem jak ty, ale my pobyt na tym mroznym dworcu wspomniamy wyjatkowo milo! jakos czas tak minal, nawet nie wiadomo kiedy... az troche smutno bylo ze az tak szybko przeleciala godzina i pociag nie byl spozniony ... jakby jeszcze z godzine tam byc tez by sie nie dluzylo!!
dobra miodowka nie jest zla!!!!
te codzienne dni to tylko krotkie przerwy pomiedzy wyjazdami- coby bylo kiedy relacje napisac i zaplanowac kolejne wojaze!! |
||||||||||||||||||||||||||||||
|
ecowarrior
|
Chemica, szkoda tych Twoich kilometrów, szkoda...
Jednak w tym sezonie, mimo sporej odległości udało się dwukrotnie spotkać! Oby i nadchodzący sezon pozwolił nam skrzyżować szlaki
Pobyt na dworcu był mistrzowski, nie odczuwało się zimna, czas jakby stanął w miejscu a nagła informacja o nadjeżdżającym pociągu była porównywalna z siarczystym policzkiem w twarz, po którym zostajesz wybity z równowagi i jeszcze przez spory okres czasu zastanawiasz się dlaczego i za co... |
||||||||||||||||
|
Termin i miejsce IX Zlotu |
|
||
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001-2004 phpBB Group
phpBB Style created by phpBBStyles.com and distributed by Styles Database.
Powered by phpBB © 2001-2004 phpBB Group
phpBB Style created by phpBBStyles.com and distributed by Styles Database.