|
|
|
| | |
|
|
|
| | |
|
| | |
|
| | |
|
| | |
|
| | |
|
| | |
|
| | |
|
| | |
|
| | |
Pete
Dołączył: 18 Paź 2006 |
Posty: 1506 |
Przeczytał: 0 tematów
|
Ostrzeżeń: 0/3
|
Skąd: Chełm Śląski/Kraków |
|
|
Wysłany: Pon 23:04, 30 Lip 2007 |
|
|
|
|
|
Mi udało się co nieco wyskrobać
Miejscem naszego wspólnego spotkania miała być Rysianka, skąd mieliśmy się udać na Krawców Wierch. Na Rysiankę doszliśmy z różnych stron, część z nas spotkała się wcześniej na szlaku, a część szła na miejsce spotkania od dnia poprzedniego. Po dotarciu na miejscu osób podążających od strony Pilska – nasza ekipa liczyła na Rysiance już 11 osób. Po przerwie na obiad i leniuchowanie udaliśmy się na wspólną drogę do miejsca docelowego całego zlotu, którym była niewątpliwie Bacówka PTTK na Krawcowym Wierchu. Trasa z Rysianki na Krawców Wierch była niezwykle ekstremalna, gdyż postanowiliśmy zyskać na czasie i przedrzeć się z czarnego szlaku do Złatnej na szlak żółty, który już bezpośrednio wiódł na Krawców Wierch. Skrót ten okazał się wyzwaniem dla wielu uczestników, ponieważ w początkowej jego fazie przechodziliśmy przez potok, a następnie pięliśmy się wśród gęstwin pod górę za niewyraźną ścieżką, która w pewnym momencie się skończyła i wtedy już szliśmy na wyczucie pośród suchych gałęzi, byle tylko dotrzeć do szlaku żółtego. Na szczęście po chwili wyszliśmy na właściwą drogę, co przyniosło nam ulgę, a niejeden uczestnik dałby wszystko, żeby móc iść jeszcze raz tym skrótem . Po około dwóch godzinach na żółtym szlaku doszliśmy w deszczu do bacówki na Krawców Wierchu, gdzie dołączyło do nas jeszcze dwoje beskidolubów. Po zaznajomieniu się z terenem, mini kolacji i rozmowach, nasza trzynastka dołączyła do miejscowych, rozśpiewanych górali na ognisko, co zaowocowało wspólnym śpiewem. Niektórzy uczestnicy ukazali swoje wspaniałe zdolności wokalne. Lecz po chwili przyszła straszna ulewa, co przepędziło nas do schroniska. Zostali tylko najwytrwalsi. Deszcz nie jest nam w stanie zepsuć zlotu, więc gdy się rozpogodziło, powróciliśmy do ogniska, już bez górali z Glinki. Śpiewając, rozmawiając i jedząc kiełbaski oraz sernik, miło spędziliśmy ten wieczór. Najmocniejsi wytrwali do drugiej w nocy, więc nie śpiewano „Czarnego bluesa o czwartej nad ranem” .
Po krótkiej nocy wstaliśmy w dobrych humorach. Siedząc na schroniskowym tarasie, jedliśmy śniadanie i ciasto, planując powrotne trasy. Jeszcze tylko wspólna fotka przed bacówką i zlot przejdzie do historii, ale zdecydowana większość uczestników rozstaje się dopiero w Złatnej.
Powiem tylko jedno – było naprawdę cudownie. Niech żałują ci, których nie było. Do zobaczenia na III Zlocie beskidolubów – i oby jeszcze w tym roku.
Tylko nie imiennie, ale każdy powinien skapnąć się ze wcześniejszych opisów o kogo gdzie chodzi.
|
|
|
| | |
Pudelek
Ogarniacz kuwety
Dołączył: 10 Lis 2006 |
Posty: 5794 |
Przeczytał: 0 tematów
|
Ostrzeżeń: 0/3
|
Skąd: Oberschlesien, Kreis Nikolei und Kreis Oppeln |
|
|
Wysłany: Pon 23:35, 30 Lip 2007 |
|
|
|
|
|
Pete napisał: | Trasa z Rysianki na Krawców Wierch była niezwykle ekstremalna, gdyż postanowiliśmy zyskać na czasie i przedrzeć się z czarnego szlaku do Złatnej na szlak żółty, który już bezpośrednio wiódł na Krawców Wierch. Skrót ten okazał się wyzwaniem dla wielu uczestników, ponieważ w początkowej jego fazie przechodziliśmy przez potok, a następnie pięliśmy się wśród gęstwin pod górę za niewyraźną ścieżką, która w pewnym momencie się skończyła i wtedy już szliśmy na wyczucie pośród suchych gałęzi, byle tylko dotrzeć do szlaku żółtego. Na szczęście po chwili wyszliśmy na właściwą drogę, co przyniosło nam ulgę, a niejeden uczestnik dałby wszystko, żeby móc iść jeszcze raz tym skrótem |
"winowajców" skrótu jest trzech - jeszcze przed Rysianką pomysł podrzucił keraj, a ecowarrior i paweł ochoczo podchwycili
sugerując się czasami z aparatu w dżungli byliśmy około 40 minut. niby niedużo, ale ścieżka, która miała być ostra lecz krótka (według wspomnień keraja, które okazały się nieco... niedokładne ) zaczęła się wić i biec w kierunku... odwrotnym do zamierzonego. cofaliśmy się coraz bardziej, coraz ciężej się szło wśród coraz ciaśniej rosnących krzaków i trawy aż w końcu ścieżka zupełnie znikła. ecowarrior poszedł na rozpoznanie, ale nie dość że ściezki nie znalazł, to prawie sam się zgubił potem pierwszy ruszył paweł i ostatni odcinek przeszliśmy na przełaj na oko, bo przecież "tam musi być jakaś cywilizacja"... po znalezieniu sie na żółtym szlaku niektórzy skrycie oddychneli z ulgą
|
|
|
| | |
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Strona 3 z 4
|
|
|
| |