 |
 | Romanka 2007 |  |
ammo
Dołączył: 18 Kwi 2006 |
Posty: 1277 |
Przeczytał: 0 tematów
|
Ostrzeżeń: 0/3
|
|
|
 |
Wysłany: Sob 23:23, 01 Gru 2007 |
|
 |
|
 |
 |
Nadszedł czas, gdy poczułem że po raz kolejny muszę poddać się wyzwaniu i jedynej w swoim rodzaju przygodzie w skali Beskidzkiej.
Jak co roku zafundowałem sobie wypad na podbój Romanki w nazwijmy to skrajnych warunkach. Wywnioskowałem, że nadeszła odpowiednia pora, w górach zapanował prawdziwie zimowy klimat, a ruch turystyczny w rejonie jaki się wybieram był zwykle równy zeru. Zdarzało się nawet, że niemożliwym było uraczyć jakiejkolwiek zwierzyny.
Tym razem start zaplanowałem podobnie jak w roku ubiegłym – w Żabnicy, przysiółku Skałka.
(Ten sporych rozmiarów tekst uzupełnię kilkoma średniej jakości fotkami (telefon).
Jest godzina 8.15 i właśnie o tej wyruszyłem na szlak.
Tak naprawdę przejście pierwszego etapu, czyli dojścia do rozstaju szlaków u podnóży Romanki zaplanowałem nie szlakiem turystycznym, a po części rowerowym, następnie kontynuacja nieoznakowaną drogą leśną. Za wszelką ceną chciałem zaoszczędzić na czasie i przy tym pokonać ten odcinek w miarę sprawnie, z zaoszczędzeniem sił co stanowiło priorytet.
I jak się okazało to był strzał w przysłowiową dziesiątkę.
Nie zbłądziłem, ba, niedość, że wyszedłem dokładnie tam, gdzie chciałem to jeszcze w dużym stopniu zyskałem na niezwykle cennym czasie. Było mi też dane podążać przez ponad połowę drogi odśnieżoną szosą prowadzącą do osiedli poniżej Słowianki, elegancja francja!. Może z pozoru to żadna rewelacja, ale nie uśmiechało by mi się brnięcie nieprzetartym szlakiem, wpierw na Słowiankę a potem dopiero do rozwidlenia, zwłaszcza, że nadrzędną sprawą było dotarcie na szczyt Romanki, a na nią trzeba pozostawić całe nakłady sił. Realizacja wariantu przez Słowiankę mógłby się w znaczącym stopniu negatywnie przełożyć na dalsze losy.
Stojąc u stóp celu doznałem zaskoczenia dotyczącego niewielkiej ilości śniegu. Na wysokości niespełna 900m zalega go bagatela 15-20cm. Mimo to zdawałem sobie sprawę z tego co mnie będzie czekać w najbliższych kilku godzinach.
OK. Spojrzałem na znany mi już drogowskaz. Romanka, znaki niebieskie – 1.45 – dobre sobie
Ruszyłem więc na znakami. Pierwszą planowaną część szlaku realizowałem dosyć sprawnie, śniegu przybywało, lecz bez rewelacji. Na charakterystycznej polanie, gdzie szlak odbija w prawo zapadałem się już mniej więcej do kolan. W związku z tym nie pozostawało mi nic innego jak założenie pary moich „wybawców” czyli rakiet. Automatycznie przybywało puchu, spadała temperatura, ruszył się wiatr, gęstniała również mgła. W tym momencie według wcześniejszych ustaleń i wytycznych wędrówkę decydowałem się kontynułować bez szlaku. Uznałem, że tym razem ciągłe trawersowanie stoku znakowaną trasą mija się z celem, zwłaszcza w tych warunkach. Zamiast w prawo szlakiem kierowałem się dokładnie prosto, póki co bez żadnego omijania. W tamtej chwili myślałem nieustannie jakiej trudności zbocza będą mnie czekać po drodze oraz w którym ostatecznie miejscu uda mi się wyjść na grzbiet.
Pierwsze kilka minut prowadziło spokojnie, wśród ścian starego lasu świerkowego, za to niebawem zza gęstej mgły wyłoniła się niemiłosiernie piętrząca się ściana, jedna z odnóg masywu widoczna na odziwo dokładnej mapie. Najbliższe 100-150m byłem zmuszony trawersować, gdyż spadzistość zbocza nie pozwalała mi podążać na przełaj. Ten odcinek udało mi się pokonać w kilkanaście minut. Prawdziwe mistrzostwo zaczynałem czuć, że żyję. Dalsze fragmenty okazały się być przyjazne dla osobnika dysponującego rakietami i ciągły się w przeciętnie uformowanym terenie. Zasadniczą tego zaletą był fakt, że z każdym krokiem przybliżałem się do celu. W przypadku trawersowania nie zawsze się to pomyślnie udawało. Przyznam, że śnieg na tym poziomie sprzyjał podchodzeniu, można było swobodnie tworzyć stabilny podkład ubijając za każdym razem kolejne warstwy.
Po etapie lżejszego podchodzenia ponownie nadszedł czas na zmierzenie się z najbardziej stromym fragmentem zbocza. Dystansowo było nieco dłuższe od poprzedniego (ok. 200m w linii prostej). Tutaj na niekorzyść zaczęła pojawiać się wierzchnia warstwa zlodowaciała. To oznaczało, że przy obowiązku trawersowania stoku będę musiał dodatkowo zwrócić szczególną uwagę na ostrożność przy stawianiu kolejnych kroków. Przyznam się bez bicia, że w niektórych miejscach miałem pietra, to podejście przypominało najgorsze momenty podchodzenia na Babią Górę percią – oczywiście na przełaj. Na pokonanie tych 200m potrzebowałem ponad 20min. Po dotarciu na krawędź skarpy, gdy wyjrzałem na horyzont wiedziałem, że do grzbietu już niedaleko. I faktycznie – 10 minut marszu i udało się – znalazłem się centralnie na szlaku niebieskim prowadzącym z Sopotnii Małej na Romankę.
Warunki na szlaku:
[link widoczny dla zalogowanych]
Pozostawała jeszcze kwestia ile drogi na szczyt. Na podstawie terenu ciężko było się dokładnie połapać. Jego jednolitość sprawiała, że ograniczałem się już tylko do pilnowania szlaku. Nie było jednak najgorzej, w kolejne 10 minut dotarłem na szczyt, podkreślę, iż bardzo niepozorny w takich okolicznościach.
Romanka - szczyt:
[link widoczny dla zalogowanych]
Tablice:
[link widoczny dla zalogowanych]
Chwilowo przystanąłem wspominając przy tym, że ostatnim razem lepiej udało mi się ocenić topografię rejonu, gdyż wówczas wyszedłem dokładnie na kopułę szczytową Romanki. Inna sprawa, że wtedy większą część trasy pokonywałem szlakiem i siłą rzeczy kierowałem się bardziej w kierunku szczytu.
Na górze było chyba identycznie jak zeszłego razu. Metr do 1,5m śniegu, mgła, chłód, lekki wiatr i jak zwykle słabo odznaczający się kilkumetrowy wierchołkowy wzgórek.
Krótkie podsumowanie etapu. Była godzina 11.30, zajęło mi to 3h i 15 minut. Trudno się było pokusić o jakąś obiektywną ocenę, ale nie to jest najważniejsze. Grunt to fakt dotarcia i dobre samopoczucie
W tej chwili trudno mówić, że dalszy marsz w kierunku hali Rysianki miałem w planach, choć brałem takowy wariant pod uwagę. I tak właśnie zrobiłem – kierunek: schronisko na h. Rysianka. Szlak grzbietowy okazał się być do przejścia. Co prawda brak jakichkolwiek śladów, ale wędrówkę wspomaganą rakietami śnieżnymi zaliczyłbym do przyjemnych. Po drodze, zwłaszcza na halnych terenach natrafiałem na około dwumetrowe zaspy, które były tak zbite, że przemierzałem je stąpając niczym po betonie. Do schroniska dotarłem w niespełna 1.30h licząc od szczytu. Wówczas nadrzędnym celem była należyta regeneracja. Najbliższe 50 minut spędziłem pośród przyjaznych i serdecznych ludzi wewnątrz tworzącego prawdziwy górski klimat ciepłego schroniska.
Przed godziną 14.00 rozpocząłem finisz, czli zejście do Żabnicy Skałki zielonym szlakiem przez Kamienną.
Na skraju hali Pawlusiej:
[link widoczny dla zalogowanych]
Rozstaj szlaków pod h. Rysianką:
[link widoczny dla zalogowanych]
Niestety dość nieoczekiwanie we znaki dawała się odwilż, a co za tym idzie ogólny spadek właściwości śniegu. W krótkim czasie stał się on zbity, ciężki i lepki. Cała nadzieja na przyjemność schodzenia stromym zboczem na którą m.in. liczyłem prysnęła jak bańka mydlana. Szło się niewygodnie, a śnieg przylepiał się do rakiet, które w efekcie stawały się coraz cięższym balastem. Gdy tylko zszedłem do pułapu, gdzie śniegu było nieco mniej zdjąłem mój jedyny w tym dniu osprzęt i spakowałem do futerału.
Rakiety swoje zrobiły. Mimo że nie było łatwo pobudowywująca była myśl, że bez nich wyprawa zakończyłaby się najprawdopodobniej totalnym fiaskiem. Za niecałą 1.15h zjawiłem się w przysiółku Niemcy, od dawna bardzo oryginalnego, następnie mijałem zabudowania w Kamiennej i wreszcie Żabnica Skałka – punkt z którego miałem okazję 7 i pół godziny temu wyruszyć.
Widok z szosy - dol. Żabnicy:
[link widoczny dla zalogowanych]
Piękne to było jak zwykle – jak każda zrealizowana wycieczka. Niewątpliwie dostarczyła kolejnych doświadczeń i emocji. Zapewne dołączy do grona tych niezapomnianych...
|
Ostatnio zmieniony przez ammo dnia Pon 10:49, 03 Gru 2007, w całości zmieniany 1 raz
|
 |
|
 |
 | |  |
Pudelek
Ogarniacz kuwety
Dołączył: 10 Lis 2006 |
Posty: 5794 |
Przeczytał: 0 tematów
|
Ostrzeżeń: 0/3
|
Skąd: Oberschlesien, Kreis Nikolei und Kreis Oppeln |
|
 |
Wysłany: Nie 1:17, 02 Gru 2007 |
|
 |
|
 |
 |
no, no, Hala Pawlusia robi wrażenie!
który tu już raz byłeś na takiej wyprawie?
|
|
ammo
Dołączył: 18 Kwi 2006 |
Posty: 1277 |
Przeczytał: 0 tematów
|
Ostrzeżeń: 0/3
|
|
|
 |
Wysłany: Nie 14:34, 02 Gru 2007 |
|
 |
|
 |
 |
Na Romance 4 rok z rzędu. Może niezbyt długa tradycja, ale doszedłem do wniosku, że ta góra jest jedyna i warta takiego przejścia.
3 lata temu wychodziliśmy z Rysianki - to na początek, przed dwoma laty z Sopotni Wielkiej, a rok wstecz jak już wspominałem z Żabnicy Skałki.
|
Ostatnio zmieniony przez ammo dnia Czw 15:47, 18 Gru 2008, w całości zmieniany 1 raz
|
ecowarrior
Dołączył: 27 Sty 2007 |
Posty: 1461 |
Przeczytał: 0 tematów
|
Ostrzeżeń: 0/3
|
Skąd: Zdzieszowice |
|
 |
Wysłany: Nie 15:25, 02 Gru 2007 |
|
 |
|
 |
 |
Nic tylko pogratulować siły woli i ambicji w przecieraniu szlaków. Tak na marginesie to sam zaczynam sie zastanawiać nad zakupieniem rakiet, jaki masz model, ile koszowały??
|
|
 |
 | |  |
turystykon
Dołączył: 06 Cze 2007 |
Posty: 1279 |
Przeczytał: 0 tematów
|
Ostrzeżeń: 0/3
|
Skąd: Rajcza |
|
 |
Wysłany: Sob 19:07, 15 Gru 2007 |
|
 |
|
 |
 |
Świetna wycieczka!
Uwielbiam takie zimowe klimaty, a Romanka - to jest wspaniała góra, a każdą wycieczkę zaliczam do niezapomnianych...
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Strona 1 z 1
|
|
|
|  |