Na Turbacz za zaprzęgowym psem. |
Jupiter
|
Cześć, jestem tu nowy. Szukałem wątku gdzie mógłbym się przedstawić, ale doszedłem do wniosku, że lepiej mnie poznacie gdy załączę relację z jednej z moich beskidzkich wycieczek. Dodam jeszcze że mam 38 lat i mieszkam w Krakowie. Należę też do innego forum, na którym dominują Tatry i zimą niewiele się tam dzieje. Ja natomiast preferuję Beskidy, szczególnie w śnieżnej szacie.
Ponieważ prawdziwa zima jeszcze w Beskidach nie zagościła zamieszczę relację z ubiegłego roku. Zaczynały się ferie, za oknem panowała zima jakiej nie widziałem od lat. Przeglądając prognozy pogody w Internecie wyobrażałem sobie jak pięknie musi być w Gorcach. W końcu zdecydowałem się wyruszyć w poniedziałek, zielonym szlakiem z Nowego Targu na Turbacz. Komunikaty podawały że leży tam 110 cm śniegu. Szlaki na polanach były pozawiewane, więc wycieczka mogła się nieco przedłużyć. Korzystając z tego że wtorek miałem wolny postanowiłem przenocować w schronisku. W poniedziałek o poranku parkuję samochód przy Długiej Polanie i po krótkim przygotowaniu jestem gotów do wymarszu. W prawej ręce trzymam ciężki sprzęt - czyli rakiety śnieżne, w lewej smycz. Na jej drugim końcu merda ogonem zniecierpliwiony Malamut. Plecak waży więcej niż zwykle. Samotne wędrówki w głębokim śniegu wymagają zabrania „paru rzeczy na wszelki wypadek”. Wyruszamy. Frigga podąża przodem, ciągnąc najmocniej wtedy gdy nie trzeba. Schodzimy z głównej drogi i okazuje się że szlak był przetarty, lecz zdążyło go posypać. Nigdy jeszcze tędy nie szedłem. Część oznakowania kryje się gdzieś pod śniegiem więc dla pewności włączam GPS. Mozolnie pniemy się pod górę. Zostawiamy za sobą ostatnie zabudowania, milknie głośna muzyka dobiegająca z pobliskiej stacji narciarskiej. Stąpając po przysypanych śladach osoby, która szła tędy przede mną dochodzę do miejsca, gdzie teren staje się mniej nachylony. Po krótkim odpoczynku zakładam rakiety i startuję niczym cielak ukąszony przez gza. Ścieżka wiedzie przez gęsty las. Po obu stronach drzewa uginają się pod ciężarem śniegu jakby tylko czekały aby zrzucić go na turystę ośmielającego się zakłócić ich spokój. Uwielbiam takie miejsca, gdzie nie dociera szum medialny, a szum wiatru jedynie słychać. Docieramy do Bukowiny Waksmundzkiej. Niebo jest zachmurzone i pada drobny śnieg, więc wspaniałe widoki nie są mi dane. Na ławeczce robię sobie dłuższy postój. O tym jak smakuje gorąca herbata w zimowej, górskiej scenerii bywalcy wielkomiejskich kawiarenek nie mają pojęcia. Ruszamy dalej i dochodzimy do miejsca gdzie zielony szlak odbija w lewo od wydeptanej ścieżki. Na śniegu zarysowane są tylko ślady po skiturach. Mały z nich pożytek, lecz przynajmniej wskazują mi drogę. Tym razem idę przodem ubijając rakietami śnieg, a Frigga podąża za mną. Obserwuję technikę z jaką się porusza. Tylną łapę stawia dokładnie w miejscu gdzie przed chwilą była przednia. Dodatkowo rozszerza palce, sprawiając że powierzchnia na której staje jest znacznie większa. Radzi sobie świetnie, choć fizyki nigdy się nie uczyła. Matka Natura jest po prostu doskonała. Poruszamy się sprawnie i po pewnym czasie dochodzimy do miejsca gdzie szlak zielony łączy się z żółtym. Ten drugi w porównaniu ze ścieżką, którą idę przypomina autostradę. Wkrótce mija mnie skuter ciągnący sanie z zaopatrzeniem. Zdejmuję rakiety i ruszamy jego śladem. Niebawem moim oczom ukazuje się schronisko. Na pierwszy rzut oka budynek wydaje się opuszczony. Dopiero w jadalni znajduję obsługę i ledwie kilku turystów. Dostaję dwuosobowy pokoik na końcu korytarza. Rankiem wyruszamy w powrotną drogę. Słońce właśnie wyłania się zza linii drzew, próbując przebić grubą warstwę chmur. W chwilach gdy mu się to udaje wyciągam aparat i staram się uwiecznić cudowny krajobraz który mnie otacza. Podróż mija bez przeszkód. Spotykam dwie panie podążające w kierunku schroniska, oraz grupę miejscowych, oferujących mi wynajęcie bacówki. Po niezbyt wyczerpującym marszu wychodzę z lasu i zderzam się z cywilizacją. Znów słychać głośną muzykę dobiegającą ze stoku narciarskiego a śnieg nie jest już taki biały i czysty. |
||||||||||||||
|
xaga
Moderator
|
bardzo miła relacja, obrazowo napisana, nawet zdjęcia niepotrzebne
pies zapewniał jako takie towarzystwo, więc nie byłeś sam na szlaku, a w dodatku szybciej się przemieściłeś raczej rzadko widuję takie zaprzęgi w górach - raz miałam okazję i dość nieźle się wystraszyłam, gdy zobaczyłam w oddali, w dość mglistej aurze, dziwnie wyprostowaną sylwetkę szybko zmierzającą w moją stronę... p.s. witam na forum |
||||||||||||||
|
Piotrek
Administrator
|
Witamy.
|
||||||||||||||
|
Do-misiek
|
Witaj!
Wędrówki z psem mają swój niezaprzeczalny urok, pomimo tego, że dojazd w góry w takim wypadku staje się trochę trudniejszy, a raczej po prostu dłuższy. W jakim wieku jest Twoja Frigga? |
||||||||||||||
|
Jupiter
|
Frigga ma 4 lata. Towarzyszyła mi już podczas wielu wycieczek. Doskonale radzi sobie w warunkach zimowych. Gdy jest sporo śniegu mam problem żeby wyciągnąć kogoś ze znajomych w góry i wtedy zabieram psa.
Samotne łażenie zimą po górach nie jest może zalecane, ale turystyka zimowa to moja pasja. Wkrótce postaram się wkleić zdjęcia |
||||||||||||||
|
dmirstek
|
Witaj!
Bardzo fajna relacja, czekam na zdjęcia! |
||||||||||||||
|
kuba
|
miło nam:) witamy:) (też z Krakowa;)
|
||||||||||||||
|
Na Turbacz za zaprzęgowym psem. |
|
||
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001-2004 phpBB Group
phpBB Style created by phpBBStyles.com and distributed by Styles Database.
Powered by phpBB © 2001-2004 phpBB Group
phpBB Style created by phpBBStyles.com and distributed by Styles Database.