Listopadowy Bereśnik |
Pete
|
W piątek rano docieram do Szczawnicy w ulewie. Decydujemy, że dotrę do schroniska do reszty ekipy w składzie Aneta, Angi, Ariel, Lucyna i wspólnie poczekamy na poprawę pogodę, co następuje i schodzimy do Szczawnicy na busa do Jaworek. Niestety po drodze poślizguję się i odczuwam nieprzyjemny chrupot w okolicy kostki... Ból dokucza, ale mimo wszystko udaje mi się wejść prawie na Wysoką. Przechodzimy później na zachód słońca na Durbaszce z widokiem na Tatry. Schodzimy o zmroku do Szlachtowej podziwiając panoramę Szczawnicy i Pienin nocą. W Szczawnicy dołącza do nas na rowerze Ula i wracamy na klimatyczny Bereśnik. Tam góry, gitara, wino, śpiew i pogaduchy naszej ekipy z Remikiem. W sobotę rano schodzimy do Szczawnicy. Widok na Tatry i nie tylko - rewelacja. Ariel i Aneta wyruszają w dalszą trasę po Małych Pieninach. Ja niestety ze względu na kontuzję muszę skapitulować i wracam do domu z Angim.
I trochę fotek: [link widoczny dla zalogowanych] |
||||||||||||||
|
Piotrek
Administrator
|
Pete, to zdjęcie Ci wyszło bardzo fajnie ! [link widoczny dla zalogowanych]
A co z kontuzją, minęła czy gips? |
||||||||||||||
|
Ariel Ciechański
|
Tniemy, tniemy czyli An. i Angi w akcji . Beskidoczubska Sekcja GOPR |
||||||||||||||||
|
Ariel Ciechański
|
Pete wpadł tylko na dzień - ja brałem udział praktycznie od początku do końca imprezy .
Najwcześniej wyruszyła z domu Aneta - z Warszawy wyruszyła praktycznie w środku nocy zawalonym po sufit pociągiem Gdynia-Kraków. Ja wyjechałem ze Skierek o 4.01 zając miejsca w TLK do Krakowa. W przedziale byłem pierwszy - zająłem dwa strategiczne miejsca przy drzwiach. W międzyczasie przedział się zapełnił - ba jeden starszy facet bardzo się upierał, że chce jechać na siódmego. Na szczęście widok dwóch nieco poddenerwowanych młodych mężczyzn w końcu go ostudził. Na Centralnym zgarniam Lucynę i mkniemy 140 km/h do Krakowa. Tu łapie nas Aneta, która przyjechała pół godziny przed nami [sic!]. Nie dostała się do autobusu do Szczawnicy. Jemy śniadanko. Po pewnym czasie Aneta uderza na dworzec PKS spróbować nabyć bilety na kolejny autobus. Dociera też Angi. Próba zakupu biletów w przedsprzedaży spełza na niczym. Postanawiamy więc heroicznie załapać się do autobusu kupując bilety u kierowcy. Niestety - szczawnicki przedsiębiorca obsługujący linię nie przewidział frekwencji - góra 30 miejscowego busa atakuje najmarniej drugie tyle osób. Nawet jestem blisko drzwi, ale kilka starszych moherowych pań zaczyna sobie na mnie używać. Nie chcąc powodować awantury się wycofuję. Ciężar zdobycia biletów spada na nasze koleżanki. Udaje im się to, z niemałym trudem z Angim też wciskamy się do busa. No i robi się zonk, bo pani stojąca na przystanku grozi kierowcy, że albo wysiadamy, albo dzwoni po ITD lub policję, żeby zatrzymała busa. Musimy opuścić nasze miejsca stojące. Próby wbicia się do autobusów do Nowego Targu też spełzły na niczym. Wdrażamy wariant awaryjny i decydujemy się jechać do Nowego Targu baną. Tu chociaż warunki są dobre. Tylko to 4 godzinne przykucie do foteli. Wydurniamy się, niektórzy zapamiętale focą. Docieramy w końcu do Nowego Targu... i trafiamy na kolejnego tego dnia kretyna. Tym razem miejscowy "złotówa" upiera się, że zawiezie nas do Szczawnicy (wyjście z Krościenka stało się już nie możliwe). 100, 80, 70 zł... Nasze NIE wcale na niego nie działa. Na szczęście pojawia się busik z napisem Szczawnica. Kiedy dociera idąca za nami grupa okazuje się, że jest koło 30 - osób. Pan z busa jeszcze się upewnia, że wolimy jechać z nim niż z natrętnym taksiarzem i jedzie po większego busika z przyczepką. W Krościenku wysiada grupa, a my w pięć osób mkniemy do Szczawnicy. Za jedyne 40 zł za cztery osoby... Szybki obiad w Halce i na czołówka drzemy pod Bereśnik do Remika. A tam niespodzianka - na jadali tylko trzy osoby z okolic Tarnowa. Pijemy, śpiewamy, integrujemy się z innymi turystami. W końcu idziemy spać. O o ile czwartek upłynął pod znakiem wszelakiej maści nieszczęść i kretynów po drodze, to piątek zapowiadał się miło..., ale tylko do 9 rano. Wtedy zaczęło lać. Decydujemy się czekać, aż się troszkę pogoda poprawi. W miedzyczasie Pete rusza ze Szczawnicy. Czekamy na niego. Kiepska pogoda załamuje Lucynę, która stwierdza, że jesienne góry niekoniecznie są dla niej. Reszta towarzystwa przypomina gromadkę nałogowców po odstawieniu. W końcu po 11 ruszamy do Szczawnicy - ze względu na późną porę decydujemy się zaatakować Wysoką i ile się da Małych Pienin. Po drodze Pete się pośliznął - chrup i mamy prócz dwóch dziadków inwalidę w grupie... W Szczawnicy opuszcza nas Lucyna, my zaś w czwórkę busem jedziemy do Jaworek. Przed wejściem do wąwozu Homole odbywa się ukazane wyżej "opatrywanie" Pete. Ruszamy przez wąwóz. Robimy popas na SBN pod Wysoką, a następnie mozolnie się wspinamy na szczyt. Panoramy na nim robią faktycznie wrażenie... Po nasyceniu oczu ruszamy w kierunku Durbaszki, gdzie łapiemy ostanie promienie słońca... Schodzimy na zapiekankę pod Durbaszkę. Stąd na czołówkach wpadamy dosłownie wprost na bodaj ostaniego busa do Szczawnicy. Spodziewając się oblężenia na Bereśniku na obiad wpadamy znowu do Halki. Tu dołącza do nas Ula. Potem czołówki na głowę i wio na Bereśnik. Tłumów nadal nie ma. Znowu integracja , śpiewy no i rozmowy z Remikiem W sobotę rano Tatry pięknie czeszą chmury... Ten dzień ma znów upłynąć pod znakiem Małych Pienin. Schodzimy jeszcze w czwórkę. Niestety po drodze dopadają Angiego problemy zdrowotne. Ostatecznie on z Pete zostają w Szczawnicy a ja z Anetą jadę busem do Jaworek zrobić pętelkę po Małych Pieninach. W Jaworkach robimy sklepostop i ruszamy doliną Białej Wody w kierunku przełęczy Rozdziela. Sama dolina podoba mi się zdecydowanie bardziej niż Homole... My idziemy dalej w kierunku Wysokiej. Powoli zapada zmrok... Przed Wysoką decydujemy się na jej trawersowanie - skracamy sobie dystans. Dopada nas jednak noc i do Jaworek schodzimy już o czołówkach. Bus do Szczawnicy, Halka, piwo i o 20.55 wyruszamy z Anetą do Warszawy. Rano medlujemy się w stolicy. Wieczorem jeszcze muszę wpaść na dworzec PKS po zostawione w autobusie PKS Nowy Sącz dekielek obiektywu i czołówkę. Dziekuję wszystkim za fajne towarzystwo i wspólną wędrówkę. Całość fotek na [link widoczny dla zalogowanych] |
||||||||||||||
Ostatnio zmieniony przez Ariel Ciechański dnia Pon 17:18, 15 Lis 2010, w całości zmieniany 3 razy |
Pete
|
Kontuzja bardzo wolno, ale mija.. |
||||||||||||||||
|
Pudelek
Ogarniacz kuwety
|
typ "kobiecego mesjasza" alias "troszczącej się o cały świat". Jak chcę wylecieć przez przednią szybę to w końcu moja sprawa, a nie jej! Gdyby takich nadgorliwców było więcej, to kilka razy człowiek by z gór w ogóle nie wyjechał/dojechał |
|||||||||||||||
|
Dedi
|
Małe Pieniny mają swój niepowtarzlny urok przez caly rok. Tego lata spędziłem tam krotki urlop. Zdjęcia super, przegladajac je przypomniałem sobie miłe lipcowe chwile. W bacówce nad Białą Wodą (fakt, Homole przereklamowane ) piłem zimniutką żentycę i pogadałem z bacą.
Listopad ma niestety jedną, podstawową wadę - dni są stanowczo zbyt krótkie |
||||||||||||||
|
taki1gość
|
Zgadzam się z tym i szkoda, że nie ma tam schroniska Np w odremontowanej wzorcowej bacówce pod Wierchliczką
|
||||||||||||||
|
angi
Wujek samo zło
|
"Imperium kontratakuje" czyli Stars Wars w wykonaniu Czubów część II lub jak kto woli: Chewbacca i Han Solo decydują się na podróż do Miasta w Chmurach....
A tak ciekawy wyjazd z fajnymi ludźmi. Dla mnie wyjazd rozpoczął się w Katowicach od szukania busa do Krakowa. Znajduję busa na styk i nawet znalazło się miejsce siedzące. W Krakowie jestem około 10:00 już w czasie podróży dostaję smsa do An, że jest problem z wydostaniem się z Kraka w kierunku Szczawnicy. Kiedy wchodzę na RDA Kraków moim oczom ukazują się dzikie tłumy "człowieków" pragnących wyjechać na długi weekend. Po przedzieraniu się przez tłumy znajduję An stojącą w kolejce po bilety, niestety kiedy przychodzi czas na nasze 5 minut przed okienkiem kasowym PKSu pani ochoczo stwierdza, że już nie ma bliletów. Robimy odwrót na dolny hol dworca i tam okupujemy busa do Szczawnicy. Z jakim rezultatem napisał Ariel do tamtego wyjazdu zwany też Chewbacca . Wniosek: PKP po coś ku(pi).... podróżował. Po kilku bez owocnych próbach dostania się do autobusów przelotowych jadących w kierunku Nowego targu decydujemy się na inną formę teleportacji PKP. Szybko znajduję swojego Sokoła Milenium na dość mocno zapełnionym parkingu dla myśliwców klasy Twardowski. Odpalamy maszynę i sru. Wszyscy dobrze wiedzą, że "najszybsza kupa złomu w galaktyce" miała ostatnio problemy z hiper napędem dlatego w Nowym Targu pojawiamy się około 15:40 gdzie Lando Calrissian słynny nadgorliwy taryfiasz z Nowego Targu za wszelką cenę chce nas przemycić swoim statkiem do Szczawnicy, w końcu po kilku próbach targowania się z Chewabacą mówi pas. Mamy szczęście i frachtowiec klasy E i dostajemy się w niecałą godzinę i za marne pieniądze do Szczawnicy, tam w Mieście w Chmurach czas na obiad czyli udajemy się do Halki. (nie mylić pod Halkę) CDN... |
||||||||||||||
Ostatnio zmieniony przez angi dnia Wto 18:29, 16 Lis 2010, w całości zmieniany 2 razy |
kuba
|
mieliście kapitalną pogodę, fotogeniczną
Ja też byłem na Bereśniku nie dawno... |
||||||||||||||
Ostatnio zmieniony przez kuba dnia Śro 14:20, 24 Lis 2010, w całości zmieniany 1 raz |
Listopadowy Bereśnik |
|
||
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001-2004 phpBB Group
phpBB Style created by phpBBStyles.com and distributed by Styles Database.
Powered by phpBB © 2001-2004 phpBB Group
phpBB Style created by phpBBStyles.com and distributed by Styles Database.