Wzgórza Włodzickie na urodziny |
Krzysztof Jaworski
|
W niedzielę 20 stycznia wybrałem się w góry. Takie góry ze „Wzgórzami” w tytule... Pogoda nie zachęcała, zresztą już kilka dni wcześniej wiedziałem, że jeżeli chcę obejrzeć w Sudetach kawałek niebieskiego nieba, to musiałbym się wybrać w Karkonosze, na Śnieżnik, czy też może w Jesioniki. A nie za bardzo tam chciałem. W niedzielę 20 stycznia, w dniu moich urodzin, chciałem się poszwendać tam, gdzie mnie od wielu już lat nie było.
No to wybór padł na Wzgórza Włodzickie, chyba najrzadziej odwiedzane pasmo (pasemko?) Sudetów Środkowych i zarazem Ziemi Kłodzkiej. Północna część Wzgórz Włodzickich – między Nową Rudą a Świerkami i Bartnicą – jest rozleglejsza, bardziej dzika i po prostu ciekawsza od południowej części Wzgórz. Niektórzy właśnie tu, na północ od Nowej Rudy, gdzieś nad Ludwikowicami i Krajanowem (gdzie znalazła swój zakątek na ziemi sulechowianka z urodzenia Olga Tokarczuk), widzą „sudeckie połoniny”. Oczywiście znacznie niższe od tych tam w Karpatach Wschodnich, bo sięgające ledwie 757 m na Włodzickiej Górze (sam wierzchołek jest ponadto zalesiony), ale wywołujące faktycznie skojarzenie z Bieszczadami. Wrażenie to potęgują przyziemia opuszczonych domów, kamienne poidła dla bydła na nieużytkowanych już od dawna łąkach i zrujnowane, pozbawione świętych figur, kapliczki. Ale ja również i „sudeckie połoniny” zignorowałem – zostawię je sobie na lato, może wczesną jesień – i uderzyłem w tę teoretycznie mniej ciekawą część południową. Z Górą Wszystkich Świętych (648 m) i Górą Świętej Anny (639 m). Ktoś, znający ten fragment Sudetów i wiedzący, jaka pogoda była 20 stycznia (a ja już kilka dni wcześniej wiedziałem jaka będzie), popuka się z pewnością w głowę. I chyba będzie miał rację. Góra Wszystkich Świętych, ze swoją panoramą, jedną z najpiękniejszych w Sudetach, nie zasługuje na przychodzenie na nią we mgle. Nie po to budowano tam jeszcze w XIX w. drewniany pawilon widokowy, nie po to w 1913 r. wzniesiono murowaną z miejscowego czerwonego piaskowca (zwanego też czerwonym spągowcem) wieżę widokową, nie po to na początku XXI w. tę wieżę, której patronował (i patronuje nadal) feldmarszałek Helmut Karl von Moltke (1800-1891), jeden z współtwórców zjednoczenia Niemiec w 1871 r. (ale o nim można byłoby pisać dłuuuuugo, oj dłuuuuuugo, a nie chcę Was zanudzać), odbudowano. A ja w tę styczniową mglistą pogodę na GWŚ ze swoim turystycznym „fochem-niefochem” się wybrałem. Wycieczka bez widoków, ale pełna wspomnień – bo o to też w górach, zwłaszcza w dniu swoich urodzin, chodzi. No to aby nie zanudzać – po kolei. Do Ścinawki Średniej dojechałem dzięki uprzejmości polskich kolejarzy – rozkłady jazdy Przewozów Regionalnych (Świebodzice – Wałbrzych Główny) i Kolei Dolnośląskich (Wałbrzych Główny – Ścinawka Średnia) były skorelowane, wspólna taryfa, czysto (zwłaszcza w szynobusie KD), jedynie przykre wrażenie z kilkunastominutowego pobytu na tętniącym niegdyś życiem dworcu Wałbrzych Główny, dzisiaj zupełnie wymarłym. Dzisiaj wszystko jest tam na „nie” – nie ma kasy biletowej, nie ma bufetu, nie ma restauracji (a do końca lat 80. było w niej ciemne co prawda, ale zawierające C2H5OH, piwo), nie ma punktu fryzjerskiego (ten problem akurat od pewnego czasu mnie nie dotyczy), nie ma punktu informacji; tego, czy WC czynne – nie sprawdzałem. Stacja w Ścinawce Średniej, mimo że równie pusta, jakaś taka sympatyczniejsza. Trzech kilkunastoletnich nudzących się na dworcu chłopców przekonuje mnie, że w ich wsi nie ma nic ciekawego. Trochę się z nimi nie zgadzam, co ich wyraźnie ucieszyło. Ciut się zdziwili, że nie idę w stronę Wambierzyc (bo to hit!), tylko jakiejś tam Nowej Rudy. Jeszcze na peronie dworca w Ścinawce pierwsze wspomnienie. Zimą 1983 r. wyruszyliśmy stąd z Dziamdziakiem i Arturem Galasem na kilkudniową wycieczkę po Ziemi Kłodzkiej. Taką zimową, w większości pozaszlakową (na początek były do dzisiaj „niepomalowane” – i niech tak zostanie – Ścinawskie Wzgórza). Po wyjściu z pociągu ryknęliśmy śmiechem – cały peron był oplakatowany. Czymś takim: Jeden z najbardziej kultowych plakatów naszej komunistycznej propagandy, z kanclerzem Konradem Adenauerem jako krzyżakiem i kowbojem Ronaldem Reaganem. Afisz ze „śmiertelnymi” wrogami Polski. Wyszła z tego niezła groteska (dzisiaj na aukcjach artystycznych plakat ten chodzi po 300-400 zł). A jeszcze cztery godziny wcześniej dochodząc do dworca Wrocław Główny oglądaliśmy całe ściany wylepione plakatami Solidarności, Solidarności Walczącej, KPN-u (nie mylić z Karkonoskim Parkiem Narodowym), NZS-u... Stąd ten mały szok i śmiech. Znaleźliśmy się wtedy, na kilka dni, w zupełnie innym świecie. A teraz idę już grzecznie szlakiem i przechodzę przez most pierwszy, następnie drugi, a jeszcze potem trzeci. Pod każdym z nich tory kolejowe. Bo Ścinawka Średnia, sama leżąca na trasie Wałbrzych Główny – Kłodzko Główne, była kiedyś jednym z ważniejszych w Sudetach węzłów kolejowych. Kursowały stąd pociągi na dość krótkiej linii do Radkowa (przez Ratno Dolne, obsługujące ruch pielgrzymkowy do Wambierzyc) – o to jest właśnie most nad tą linią... ...inną podupadłą dziś linią była dłuższa trasa przez Tłumaczów, Otovice, Broumov, Mezimesti, Mieroszów do Wałbrzycha (w latach II wojny światowej pociągi z Kłodzka Głównego do Wałbrzycha Głownego jeździły również i tą trasą; podróż trwała ok. 10 minut krócej niż „tradycyjna” trasa przez Nową Rudę, Głuszycę i Jedlinę) – to ten szlak z lewej na poniższej fotografii. Po prawej zaś czynna obecnie linia do Wałbrzycha przez Nową Rudę Była też zapomniana już dziś odboczka przez Słupiec, Wolibórz do Srebrnej Góry... i dalej do Ząbkowic Śląskich (ale tego nawet najstarsi sudeccy górale nie pamiętają...) ... a wszystkie te „bahnstrecki” schodziły się tu – na dworcu w Ścinawce Średniej Przez mosty nad torami biegnie też Główny Szlak Sudecki im. Mieczysława Orłowicza. Przez nieco ponad godzinę właśnie tym szlakiem podążałem. Najpierw patrząc na zachód na Ścinawskie Wzgórza (nie widząc oczywiście znajdujących się za nimi Gór Stołowych)... ... później „zwiedzając” przysiółek Ścinawki Księżno... ... a jeszcze później łażąc po lesie i sprawdzając, czy aby nie robi się cokolwiek widokowo Ale się nie robiło ... I tak doszedłem razem z dr Orłowiczem do przedwierzchołka Góry Wszystkich Świętych, czyli Kościelca. Dziś tam stoi kościół, taki „nibybarokowy” z 1680 r. p.w. Matki Boskiej Bolesnej, patronki ziemi noworudzkiej. Piszę „nibybarokowy”, bo gdy byłem tam ostatni raz, to kościoła... jeszcze nie było! Nie zwariowałem. W tym miejscu straszyły ruiny świątyni, niemal całkowicie zdewastowanej w latach 70. minionego stulecia. Wprawdzie na tablicy z informacją o dziejach kaplicy przeczytacie, że zniszczenie obiektu miało miejsce w latach 80. (chyba w myśl zasady, że wszystkiemu winien jest stan wojenny), ale to nieprawda. Pamiętam jak dziś moje pierwsze spotkanie z tym obiektem – było to 9 kwietnia 1983 r. i ruiny już wtedy wyglądały na „stare”. Swoje wrażenia z tamtych odwiedzin zresztą już wcześniej zasygnalizowałem w artykule dotyczącym historii Tercetu Idiotycznego (w wydawnictwie z okazji 45-lecia wrocławskiego Studenckiego Koła Przewodników Sudeckich). Tu może zacytuję sam siebie: „Uprawiając turystykę idiotyczną zwykle zapominało się o krajoznawstwie. Nawet przechodząc w dzień obok obiektów krajoznawczych wcześniej nam nie znanych, nie zawracaliśmy sobie nimi głowy. Chyba, że w grupie był Tomek Dudziak. Zmusił on nas m.in. do zwiedzenia kościoła poniżej Góry Wszystkich Świętych na Wzgórzach Włodzickich podczas wspomnianego już przejścia w kwietniu 1983 r. Pamiętam dość zdziwione miny Gosi, Tomka i Michała, gdy na jednej ze ścian wewnątrz tego obiektu odczytali zapisane wielkimi literami nazwisko jednego z wcześniej zwiedzających kościół turystów (?) „K. Jaworski”. Mogę tu przysiąc, po raz wtóry, że zbieżność inicjału i nazwisko z moimi była naprawdę przypadkowa”. Z podniesionego z ruin kościoła na Kościelcu na właściwy wierzchołek Góry Wszystkich Świętych to już przysłowiowy „rzut beretem” – taki rzut nieco pod górę. Wcześniej jednak trzeba pożegnać się z towarzystwem dr Orłowicza i przesiąść na rozpoczynający się przy kościele szlak zielony, biegnący stąd przez Górę Wszystkich Świętych, Górę Świętej Anny, Nową Rudę, Włodzicką Górę do Świerków i dalej w Góry Sowie. Najpierw wita nas stosowna tablica: A potem wyłania się wieża im. Helmuta Karla von Moltkego... ... nad wejściem do której wita już sam feldmarszałek O dziwo, tablica tylko w niewielkim stopniu jest zrekonstruowana. Wszystkie powojenne polonizacyjne zawieruchy na Ziemi Kłodzkiej przetrwała w nienajgorszym stanie. Może pomogli w tym „wszyscy święci”, bo nie przypuszczam, aby wśród miejscowego (i nie tylko miejscowego) ludu powszechna była znajomość słów samego barona Moltkego, że przed rozbiorami „Polska była najbardziej cywilizowanym krajem europejskim”. Widoki z galerii widokowej na odrestaurowanej kilka lat temu wieży oczywiście nie powalały. Ani widok w stronę północno-zachodnią, czyli na Górę Świętej Anny i pozostałą część Wzgórz Włodzickich... Ani na wschód, czyli na Góry Sowie i Bardzkie... Ani na południe, gdzie powinny pojawić się pasma i szczyty otaczające Kotlinę Kłodzką ... ani wreszcie na zachód, gdzie znajduje się m.in. bliska feldmarszałkowemu sercu Sadova Szczyt Góry Wszystkich Świętych to miejsce, gdzie można wykonać urodzinową fotografię... ... i wreszcie coś zjeść Sama wiata nadaje się również na spanie. Od strony południowej szczeliny nad poziomem użytkowym (szczeliny są konstrukcyjne, a nie powstałe z rąk wandali) zostały nawet zasłonięte płachtami folii. Przed wojną obok wieży widokowej znajdowało się również schronisko „Lukasbaude”, zbudowane – a jakże – również z czerwonego piaskowca. Zostało już z niego niewiele: Materiał budowlany był rzeczywiście miejscowy. Łomy piaskowca znajdują się tuż koło polany szczytowej. Zwiedzając jeden z tych podszczytowych kamieniołomów dostrzegłem kątem oka na jednym z drzew niewyraźny już znak zielonego szlaku turystycznego, ale nie w miejscu dzisiejszego przebiegu tego szlaku, lecz znacznie starszy – sprzed korekty trasy szlaku. Pewnie moje wcześniejsze wejścia i zejścia z tej góry wiodły tym skasowanym odcinkiem. To w takim razie i teraz nim polazłem. Było ciekawie – chaszczowanie, przykryte śniegiem połamane drzewa, długie fragmenty, na których resztek szlaku już się nie znajdzie... Ale w końcu stare i nowe się zeszło. Tuż ponad kamieniołomem (wiadomo – czerwonego piaskowca) w Bieganowie. Bieganów, dziś część Słupca (który to Słupiec jest częścią Nowej Rudy), jest już w dużej mierze opuszczony. Zimą, gdy śnieg kryje przyziemia opuszczonych i rozebranych domów, wrażenie jest nieco inne niż w innych porach roku. Dom, kilkaset metrów dalej drugi, pięćdziesiąt metrów wyżej kolejny. Takie rozproszone i rozrzucone po wzniesieniach ciemniejące na tle śniegu zagrody, przypominające nawet nie nasze Bieszczady, ale chyba bardziej Huculszczyznę. No, ale w pewnym momencie zadała kłam i kres moim myślom sama historia. I mówi mi ona, że to właśnie miejsce to nie żadne poletko działalności jakiegoś przedwojennego Oddziału Towarzystwa Tatrzańskiego z Kołomyi, tylko miejsce, gdzie sieć szlaków turystycznych opracowywana była przez działaczy GGV, czyli Glatzer Gebirgsverein, Kłodzkiego Towarzystwa Górskiego, założonego w 1881 r. Na jednym z domów w Bieganowie nad naszymi polskimi paskowymi oznaczeniami szlaków, znajduje się jeszcze czytelny GGV-owski romb, jeden z kilku, może kilkunastu, znanych mi zachowanych do dziś w terenie oznaczeń sudeckich szlaków sprzed 1945 r. Przyznam się, że tego rombu nie pamiętałem. Nie słyszałem nawet o nim. Patrzę sobie na niego... i nagle ogarnia mnie refleksja, że jeszcze ciekawszym „odkryciem” jest znajdujący się poniżej rombu znak naszego polskiego szlaku czerwonego. Jest to bowiem jeden z ostatnich śladów poprzedniego przebiegu Głównego Szlaku Sudeckiego im. M. Orłowicza. W 1975 r. na dość długim odcinku zmieniono przebieg tego szlaku. Wcześniej z Wambierzyc biegł on przez Ratno Dolne, Ścinawskie Wzgórza (535 m) i Ścinawkę Górną na Górę Świętej Anny, skąd – razem ze znakami zielonymi – na Górę Wszystkich Świętych, gdzie kończył się ten wykasowany w 1975 r. odcinek. Jeśli macie jakiś egzemplarz mapy „Kotlina Kłodzka” w skali 1:125 000 wydawnictwa PPWK to zobaczycie jeszcze stary przebieg (ostatnie wydanie tej mapy jest z 1972 r.), na młodszej mapie PPWK „Ziemia Kłodzka” w skali 1:90 000 (1 wyd. 1977 r.) jest już skorygowany przebieg. Ciekawostką jest to, że Komisja Turystyki Górskiej Zarządu Głównego PTTK nigdy praktycznie nie zareagowała na tą zmianę w kolejno wydawanych regulaminach Górskiej Odznaki Turystycznej (tych "klasycznych" regulaminów - w białej okładce), w których punktami wyjściowymi na Ścinawskie Wzgórza były nadal Ratno Dolne i Ścinawka Górna, a nie „najbardziej logiczne” (choćby z komunikacyjnego punktu widzenia) Ścinawka Średnia i Radków. Ale dość tych dygresji. Ciekawszy jest sam Bieganów – i w tej wsi, tak jak w tej ładniejszej północnej części Wzgórz Włodzickich, straszą (a może raczej kuszą swoją zabraną przez ich niegdysiejszych mieszkańców tajemnicą?) ruiny domów... ... z których pozabierano znajdujące się we wnękach nad drzwiami święte obrazki i figury Zauroczyć mogą też potrzebne już tylko chyba fotografującym puste kapliczki... ... a nawet metalowe zbiorniki na wodę, o których pewnie jeszcze nie wiedzą noworudzcy złomiarze I tak snując się w tej mgle i w tej opuszczonej wiosce dotarłem do Góry Świętej Anny. Cywilizację już tu widać niemal wszędzie. Ma ona, ta cywilizacja, na przykład postać nowej wieży przekaźnika telewizyjnego... Widać też ją, gdy patrzy się na najrozmaitsze talerze, talerzyki, anteny i antenki, wyrosłe na murowanej wieży widokowej z 1911 r. Kłodzkiego Towarzystwa Górskiego. Zainstalowane tam tylko po to, aby nam się lepiej komunikowało werbalnie i esemesowo. Na chwilę zapominamy o niej, gdy dochodzimy do siedemnastowiecznej barokowej kaplicy Św. Anny... ... ale już nieco później uświadamiamy sobie, że to właśnie dzisiaj ulegają zniszczeniu chyba najpiękniejsze perełki dziewiętnasto- i wczesnodwudziestowiecznej sudeckiej architektury schroniskowej. Dawne schronisko „Anna” na Górze Świętej Anny (nigdy nie było PTTK-owskie; może to błąd?), o naprawdę niepowtarzalnej formie, najzwyczajniej w świecie niszczeje. (... a kiedyś, w marcu 1986 r., taaaaaka tam była impreza – jedno z najbarwniejszych „Rozpoczęć sezonu” naszego SKPS! Choć pisząc „najbarwniejszych”, to najzwyczajniej w świecie kłamię, gdyż uroczystość była w tonacji biało-czerwonej. Białe fartuchy, dużo krwi – po prostu motywem przewodnim imprezy, wszystkich skeczów, gagów, kabaretowych piosenek, była sytuacja w ówczesnej polskiej służbie zdrowia) Pokręciłem się trochę koło budynku dawnego schroniska. Pora już zejść do Nowej Rudy – to już ostatni etap wycieczki. Wybrałem zejście szlakiem żółtym – jest chyba ciekawsze od zielonego. Po drodze barokowe kaplice, a ściślej ich ruiny... ... i ogródki działkowe. A w ich obrębie krzyże i kapliczki pątnicze, albowiem ogródki wyrosły na dawnej drodze pielgrzymkowej na Górę Świętej Anny. W Nowej Rudzie połaziłem trochę po mieście. Wstąpiłem do knajpy „Maciuś”, aby za 4 złote nabyć półlitrowego lanego „Kasztelana”, następnie porobiłem kilkadziesiąt zdjęć tego naprawdę uroczego i niedocenianego miasta i w końcu udałem się na dworzec kolejowy, zbudowany (a jakże – wiem, że się powtarzam) z czerwonego piaskowca. PS. Wykonanych w czasie tej wycieczki zdjęć Nowej Rudy nie zamieszczam. Za ładne miasto, aby pokazywać jego fotografie robione w pośpiechu (wizyta w „Maciusiu” się przedłużyła, a czas odjazdu pociągu błyskawicznie się zbliżał) i w takiej sobie, pozbawionej światła, pogodzie. Ale uwierzcie, takich kamienic z podcieniami, położonych nad korytem płynącej przez Nową Rudę Włodzicy, w Polsce po prostu nie zobaczycie. Podcienia na Rynku – tego jest cała masa. Ale nad rzeką? Tylko tutaj. |
||||||||||||||
Ostatnio zmieniony przez Krzysztof Jaworski dnia Śro 17:10, 30 Sty 2013, w całości zmieniany 1 raz |
buba
|
Niezwykle milo bylo obejrzec relacje z terenow ktore strasznie mi sie spodobaly. Bylismy tam 4 lata temu jakas bezsniezna zima i obiecywalismy sobie ze niebawem tam wrocimy.. I poki co sie nie udalo. A widze ze warto bo np. podcieni nad rzeka nie wypatrzylismy
Spora czesc trasy z pierwszego dnia sie pokrywala i co chwile jakis znajomy obiekt oko ucieszyl! [link widoczny dla zalogowanych] |
||||||||||||||
|
Piotrek
Administrator
|
Co do tego "hitu" to akurat nim szedłem (ze Ścinawki do Wambierzyc).
Możliwe, że przyda mi się Twoja wycieczka, latem będę w tamtych stronach tydzień wiec kto wie, może i coś w tym kierunku wypadnie. |
||||||||||||||
|
Krzysztof Jaworski
|
Paulino, no to fajnie się uzupełniły nasze zdjęcia. Oglądając Twoje sprzed kilku lat, przypomniałem sobie widoczki z wieży na Górze Wszystkich Świętych sprzed lat kilkunastu
Piotrek, ten fragment Wzgórz Włodzickich można też zacząć od Nowej Rudy, aby po przejściu G. Świętej Anny i G. Wszystkich Świętych spaść do Słupca i stamtąd dalej sz. czerwonym w stronę Srebrnej Góry na jakiś nocleg. W lecie spokojnie się to zrobi "za widoku". Można też, najlepiej mając jakąś metę np. w Kłodzku, Nowej Rudzie lub Wałbrzychu, zrobić całe Wzgórza Włodzickie na lekko, gdyż "skrajne" punkty wejściowe w to pasmo to stacje kolejowe na linii Kłodzko - Nowa Ruda - Walbrzych. Chodzi oczywiście o stacje w Ścinawce Średniej (od tej strony, czyli południowej, można też wchodzić we Wzgórza ze stacji w Gorzuchowie) oraz od północy w Świerkach (szlak zielony na Włodzicką Górę) lub Bartnicy (bez szlaku na Włodzicką Górę) |
||||||||||||||
|
Piotrek
Administrator
|
Raczej będę musiał wykombinować jakąś pętlę, bo autem będę z dzieciakami.
Co prawda to narazie luźny pomysł by wyskoczyć w te rejony (będąc w Karłowie na noclegu), ale chodzi mi po głowie |
||||||||||||||
|
Gar
|
Możesz zrobić jakąś niewielką pętelkę traktując ją jako przerwę w podróży. Dzieciaki się trochę przejdą i pewnie będzie im to pasowało. |
||||||||||||||||
|
Piotrek
Administrator
|
Pomysł dobry
Do wakacji jeszcze daleko, czas na plany jest. To będzie czwarty raz z rzędu jak z rodzinką pojedziemy w Stołowe i okolice więc znów coś nowego trzeba dorzucić do listy wycieczek. |
||||||||||||||
|
Krzysztof Jaworski
|
Styczniowy wypad w zamgloną południową część Wzgórz Włodzickich narobił mi apetytu na wyższe, północne partie tego pasemka. Teraz już mi nie było wszystko jedno, czy będą widoki, czy też nie. Musiały być! I przyszła wreszcie seria październikowych słonecznych weekendów. Jeden z nich, ten ostatni, poświęciłem właśnie na Wzgórza Włodzickie. Jednak nie cały weekend. W sobotę musiałem zjawić się we Wrocławiu. Trudno...
Niedziela też miała być ładna. Do moich Świebodzic "żółta strzała" Kolei Dolnośląskich przyjechała z jedynie piętnastominutowym opóźnieniem, czyli gdzieś tak około 9.30. Konduktor mnie zapewnił, że na stacji Wałbrzych Główny pociąg do Kłodzka z pewnością będzie czekał... ... i czekał. Bilet miałem kupiony do Zdrojowiska. Planowałem stamtąd przez Drogosław i szczyt Boguszy (639 m) przejść żółtym szlakiem do Nowej Rudy, a następnie zielonym przez północny grzbiet Wzgórz Włodzickich i ich kulminację Włodzicką Górę (758 m), zejść do stacyjki w Świerkach Dolnych (a właściwie peronu w ŚD, bo maleńki budyneczek na przystanku został rozebrany kilka lat temu). Plan planem, ale niespodzianki jakieś musiały być. Nieprzypadkowo szynobusy Kolei Dolnośląskich, jadące na trasach z Wałbrzycha do Kłodzka i z Legnicy przez Jaworzynę, Kamieniec Ząbkowicki również do Kłodzka, nazywane są "żółtymi minami". To, że są "nad wyraz awaryjne" to za mało powiedziane. Awaria tych maszyn zawsze wisi w powietrzu. Stało się tak i tym razem. W połowie drogi między Głuszycą Górną a Bartnicą coś stuknęło, coś huknęło... szynobus dowlókł się do Bartnicy, gdzie maszynista i konduktor skonkludowali, że coś się urwało. Jakieś przewody. Na uruchomienie jednostki w ciągu godziny-dwóch nie dawali żadnych szans (dowiedziałem się później, że pojazd został ściągnięty z Bartnicy do Wałbrzycha Głównego dopiero w poniedziałek rano). A zatem trzeba było opracować plan B wycieczki. Narzucał sie sam. To co zaplanowałem, tylko w drugą stronę. Z Bartnicy do Świerków to tylko kawałek, jedna stacja, a właściwie jeden tunel, bo od stacji w Bartnicy do północnego wylotu tunelu pod Świerkową Kopą (609 m) jest może z 350 m, zaś stację w Świerkach dzieli od południowego portalu tunelu jeszcze mniejsza odległość. Popatrzyłem jeszcze za siebie, na unieruchomiony pociąg i poszedłem na szlak. Chociaż na początek "bezszlakowo". Na wierzchołek Świerkowej Kopy nie wchodziłem. Byłem już tam w epoce "cyfrówkowej", dwa lata temu, stąd też rozpościerający się z tej góry widok na góry Sowie, Kamienne, Wałbrzyskie oraz Wzgórza Włodzickie był cyfrowo zakonserwowany, a i jeszcze dość dobrze tkwił w głowie. Skupiłem się bardziej na poniemieckich budynkach Bartnicy i przysiółka Świerków, Tunelu. Widok ze Świerkowej Kopy będzie taki sam za dziesięć, pięćdziesiąt i więcej lat, natomiast dni większości sudeckich chałup są już, niestety, policzone. Bo te z nich, które zostały gruntownie przebudowane, zatracając swoją pierwotną formę, to już jednak nie to. Tutaj jeszcze jest ich dość sporo Z biegnącej między starymi domami drogi widać już mój pierwszy górski cel w tym dniu, czyli szczyt Włodzickiej Góry A tutaj, w tym miejscu, miałem być dopiero wieczorem Pomiędzy najwyżej położonymi zabudowaniami Świerków a lasem porastającym Włodzicką Górę rozciągają się dość widokowe, ale tylko w kierunku północnym (na Góry Wałbrzyskie i fragmencik Kamiennych) i wschodnim (Góry Sowie i Wzgórza Wyrębińskie), łąki. Kilka minut po wejściu w las taka oto atrakcja - sortownia urobku z nieczynnego od końca wojny kamieniołomu melafiru. Oczywiście większość odwiedzających to miejsce traktuje je jako jeszcze jeden element sowiogórskiego drugowojennego kompleksu "Riese". Obiekt ten powstał jednak jeszcze przed II wojną światową. Jeszcze kawałek lasu i wchodzę na mocno już zarośniętą sporymi drzewami polanę szczytową Włodzickiej Góry. Wysoki na 758 m szczyt jest wyższy od Skopca w Górach Kaczawskich i od Ślęży, a mimo to nie jest zaliczany do Korony Gór Polskich. Chyba tylko dlatego, że Wzgórza Włodzickie są przez niektórych geografów (ale nie wszystkich) traktowane jako mikroregion wchodzący w skład większej jednostki, czyli mezoregionu, którą jest Obniżenie Noworudzkie. Niby "logiczne" (cudzysłów użyty świadomie), bo jakże to najwyższy punkt "obniżenia" ma być elementem Korony Gór Polskich, ale jednocześnie szkoda, że takie podejście twórców regulaminu spowodowało, że ten szczyt jest praktycznie nieodwiedzany. Na wierzchołku Włodzickiej Góry stoi zrujnowana murowana wieża widokowa, wzniesiona w 1927 r. Napisałem przed chwilą, że polana szczytowa jest już dzisiaj porośnięta dość wysokimi drzewami. Gdy byłem na tym szczycie pierwszy raz, 9 kwietnia 1982 r., nieznacznie tylko mniej zniszczona wieża wystawała ponad niewysokie samosiejki. Trzydzieści lat temu widoczne były jeszcze przyziemia murowanego bufetu znajdującego się tuż obok wieży. Patrząc od strony południowej sama wieża nie zmieniła się wiele od stanu, w jakim ją zapamiętałem z poprzednich wizyt (byłem tu wcześniej trzy razy). Dzisiaj jest taka w kwietniu 1983 r. była zaś taka natomiast w grudniu 1986 r. stało w tym miejscu coś takiego Widać zatem, że ubyły elementy metalowe, skrzętnie poodcinane przez miejscowych złomiarzy. No i górny podest był nieco szerszy niż dzisiaj. Na najwyższy punkt ruin można wejść po zachowanych schodach Najciekawszy widok rozpościera się na fragment Gór Wałbrzyskich (a ściślej fragmentu tych gór, określanego jako Góry Czarne) i Kamiennych ponad Głuszycą (to takie wysokie, obłe i ogólnie ładne to Borowa, najwyższy szczyt Gór Wałbrzyskich (854 m) widok na Góry Sowie jest mniej ciekawy. Szczyt Wielkiej Sowy zasłonięty jest przez rosnące w pobliżu wieży drzewo. Widać to co na północ od Wielkiej Sowy (zbocza Małej Sowy) i na południe (Kozią Równię). Fotkę dla przyzwoitości zrobiłem, ale tu jej nie daję. Konstrukcję wieży można dziś określić mianem "ażurowej" Czas opuścić szczyt Włodzickiej Góry. Szlak początkowo biegnie zalesionym grzbietem masywu w kierunku południowo-wschodnim... ... aby po kilku minutach dotrzeć do jednej z największych atrakcji Wzgórz Włodzickich - punktu widokowego na Górze Włodzickiej. Widok jest wprawdzie ograniczony, ale bardzo ciekawy. Nie widać niestety terenów leżących na zachód i południowy zachód od szczytu, ale za to widok na Góry Sowie jest naprawdę niezapomniany ... ... w dodatku nietypowy, bo nie tylko "mało opatrzony", ale też zawierający takie elementy, które próżno dostrzec można z innych miejsc w Sudetach, nawet wyraźnie od Włodzickiej Góry wyższych. Tylko stąd można zobaczyć ponad dość głęboko wciętą doliną górnej Włodzicy Wzgórza Wyrębińskie "przyklejone" od zachodu do najwyższych partii Gór Sowich. O tak, jak na tej fotografii z Wielką Sową (1015 m) i Kozią Równią (930 m) [na tym zdjęciu najwyższy szczyt Wzgórz Wyrębińskich, czyli zalesiona Gontowa (723 m), znajduje się ponad łanem ornym z trzema widocznymi budynkami u podnóża pola] ... czy też na tej, na której obok Wielkiej Sowy i Koziej Równi, widoczny jest jeszcze Rymarz (913 m), Słoneczna (949 m), Kalenica (962 m) i Popielak 9856 m). Widoczne są jeszcze dobrze siodła dwóch przełęczy - Jugowskiej (805 m) i Woliborskiej (711 m) Sesja standardowa się skończyła, teraz czas nałożyć obiektyw tele. Na początek Wielka Sowa... ... a następnie rzut oka na Kalenicę. Na górnej platformie wieży widokowej widocznych było nawet kilka osób. Najpierw pomyślałem sobie, że na tej jednej wieży znajduje się w tej chwili więcej turystów niż na Wzgórzach Włodzickich w ciągu całego dnia... ... a potem, że może któryś z nich pozdrawia w tej chwili ludzi i góry znajdujące się na zachód od Kalenicy, może nawet macha ręką w moją stronę. Przypominając sobie, jak to było na Kalenicy w lipcu 1998 roku, odmachałem I wreszcie "spojrzenie tele" na południowy wschód. Prawdziwe morze gór - czego tu nie ma? Sowie, Bardzkie, Złote - to "jednostki wyższego rzędu", jakieś tam fragmenty Wzgórz Wyrębińskich, Garb Dzikowca, wschodnie skłony Wzgórz Włodzickich. Cuda... Dosłownie kilkadziesiąt kroków od punktu widokowego znajduje się tuż przy szlaku takie miejsce wypoczynku. Dobre na biwak z własnym namiotem, ale feler jest i to poważny - wodę wnieść trzeba ze sobą. Ale widoczki na Góry Sowie, Bardzkie i Wzgórza Wyrębińskie super. Niedługo las, porastający wierzchołek Włodzickiej Góry, się kończy. Wejście na łąki zalegające na niemal całym grzbiecie Wzgórz Włodzickich. Nie ma tu już dziś prawie w ogóle pól ornych. Trawy i łąki. Pasące się bydło. Dla turystów, którzy tu trafiają, skojarzenie z połoninami narzuca się chyba od razu. A zimą, gdy wszystko jest białe, nawet wcześniej niż "od razu". A to pasemko na drugim planie to graniczny odcinek Gór Suchych (fragmentu Gór Kamiennych), przez który przebiega zielony szlak graniczny z Tłumaczowa na przeł. Okraj. W widocznej u podnóża Gór Suchych wsi Krajanowie mieszka dziś znana pisarka Olga Tokarczuk. Wchodzimy na połoninę i mamy wreszcie widok na północ i północny zachód. Między innymi na gniazdo najwyższych szczytów Gór Kamiennych. Zaczyna się wędrówka grzbietem... Jakieś samotne drzewo, za którym ukrył się żeliwny krzyż posadowiony na kamiennym postumencie. Krzyż złomiarze oszczędzili, żelaznego łańcucha z ogrodzenia już nie... Idąc na południowy wschód często oglądałem się za siebie. Bo i kształt Włodzickiej Góry zachęcał do tego, i rozszerzający się widok na Góry Kamienne również (na tej fotografii widać już wieżę widokową na Ruprechtickim Spičaku) ... a może to bardziej preria niż góry? Obracam się za siebie i jednak nie. Nie preria. Jednak góry i to w dodatku ładne (nic z "ładności" nie ujmując prerii) Patrzę nie tylko przed siebie i za siebie. Po prawej ręce mam Góry Suche... ... a po lewej, najczęściej odsłonięte, ale nieraz też skrywające się za drzewami, Góry Sowie W pewnym momencie natrafiam na przedwojenny cementowy słupek. Jest to szlakowskaz niemieckiego szlaku turystycznego biegnącego z Nowej Rudy przez Włodzicką Górę do Świerków. Polski powojenny szlak zielony ma dokładnie ten sam przebieg. Nic więc dziwnego, że na słupku pojawiło sie i polskie biało-zielone oznaczenie szlaku. Załapał się nawet szlak konny (czerwone koło w białym kwadracie). Szkoda tylko, że w amoku polonizowania wszystkiego, niemieckie nazwy na słupku zostały skute. Zostały tylko strzałki wskazujące... - no właśnie co? A po lewej cały czas Góry Sowie. Widoki ogólne (już nie piszę, co widać, bo się powtarzałbym)... ... i widoczki szczegółowe, tu np. wiadukt kolejowy w Ludwikowicach Kłodzkich i fragment grzbietu Gór Sowich pomiędzy Bielawską Polaną a Przełęczą Woliborską z najwyższym w tej częsci pasma Popielakiem A za plecami cały czas Włodzicka Góra Nagle pojawia się widok na centralną część Ziemi Kłodzkiej. Podszedłem do widocznego na fotce drzewa... ... a tam taki widoczek. Te luźne rozproszone zabudowania to niezamieszkały już przysiółek Krajanowa Bytkowice. Sielanka I właśnie wtedy wypatrzyłem pierwszego zmierzającego w tym dniu w moim kierunku turystę... Na rowerze. Później już takich spotkań nie było. Mój rowerzysta spłoszył sarnę pasącą się w środku Bytkowic (widać, jak zwierzak umyka w kierunku zachodnim - widoczny "w kwadracie" drzew w centrum kadru). Ta zapewne się nie spodziewała, że ktoś w tym dniu zakłóci jej spokój. Zobaczyć naraz dwie osoby - szok! Szokiem dla mnie był stan zachowania kolejnego niemieckiego szlakowskazu. Wprawdzie napisy "Neurode" i zapewne "Königswalde" skute, ale pięknie zachowany jest romb GGV. Dawniej romb był wypełniony barwami -z prawej kolor "przypisany" Nowej Rudzie, z lewej Świerkom lub Włodzickiej Górze. Był to tzw. system docelowo-powrotny, polegający na tym, że mające formę rombu oznaczenia wszystkich szlaków zmierzających z różnych stron do poszczególnych punktów węzłowych (np. w tym wypadku do Nowej Rudy), miały skierowane w ich stronę połówki rombów oznakowane tym samym kolorem. I jak tu sobie przy takim zabytku nie strzelić autoportretu? Idźmy dalej - nikt nie woła! Bo turysta na rowerze pojechał, a ja nie chciałem wygłupiać się przed sarnami... Znowu Sowie... ... i ponownie Sowie (ale już z najwyżej położonymi zabudowaniami Drogosławia)... ... i jeszcze raz Sowie (aby nie wiało nudą, to pstryknięte przez krzak róży) W kierunku zachodnim asfalt, Krajanów i Góry Stołowe na horyzoncie I w ten oto sposób doszedłem prawie do Nowej Rudy. I zaczęły się pola orne. Oczywiście rude. Bo w Nowej Rudzie prawie wszystko jest rude. Czerwona jest gleba... Czerwone są porfirowe i melafirowe skały (fotki skał dałem we wcześniejszej relacji) Dzisiaj nawet czerwony był las... A i krowy najczęściej były czerwone (chociaż n tym zdjęciu niekoniecznie "najczęściej") I z tych czerwonych pól ponad czerwieniejącymi drzewami cały czas widoczne były Góry Sowie W pobliżu znajdującej się na grzbiecie kapliczki opuściłem szlak. Pamiętałem, że idąc nim wpakowałbym się w socjalistyczne blokowisko. Chciałem je sobie odpuścić. Skręciłem w lewo, czyli w kierunku wschodnim i mając taką panoramkę z Boguszą (639 m) i południowo-wschodnimi krańcami Gór Bardzkich... ... oraz rozpościerającymi się widokami na Nową Rudę (za nią południowa część Wzgórz Włodzickich z Górą Wszystkich Świętych i Górą Świętej Anny), zszedłem do miasta Decyzja o zejściu ze szlaku okazała się być strzałem w dziesiątkę. Przechodziłem obok noworudzkiego cmentarza komunalnego. Tu każdego poruszyć musi kwatera z grobami ofiar największej katastrofy górniczej na dzisiejszych ziemiach polskich w XX w. W dniu 10 maja 1941 r. wybuch (wyrzut) dwutlenku węgla spowodował śmierć 186 górników z noworudzkiej kopalni "Ruben" (niektóre źródła podają liczbę 187 ofiar, wśród których było też dwóch Brytyjczyków - jeńców wojennych). Nie była to niestety pierwsza noworudzka katastrofa górnicza. Obok znajduje się jeszcze jeden pomnik z wyrytymi nazwiskami 13 górników poległych w sierpniu 1923 r. Noworudzkie pola górnicze były jeszcze miejscem wielu innych tragedii. Katastrofa z 1941 r. nie pojawiła się na pierwszych stronach światowych gazet. trwała przecież II wojna światowa. Znacznie większym szokiem dla Europy była śmierć 151 górników z kopalni "Wenzeslaus" w Miłkowie (dziś część Ludwikowic Kłodzkich), spowodowana również wybuchem gazu 9 lipca 1930 r. W ciągu kilku sekund niektóre rodziny straciły nawet 8 bliskich. Ostatnia noworudzka katastrofa górnicza miała miejsce 3 października 1979 r., kiedy wyrzut skał zabił siedmiu górników. Z cmentarza kieruję się w stronę centrum. Przecinam ulicę mającą dosyć znanego w świecie (nawet w USA) patrona... No, powiedzcie, czyż Nowa Ruda nie jest urocza? Tak samo jak urocza jest znajdująca się w tej części miasta cała seria miłych dla oka i zwłaszcza naszych kieszeni (półlitrowy kufel napoju z pianką to wydatek góra 3,40 zł) punktów noworudzkiej gastronomii? A jeden od drugiego spośród tych przybytków oddalony jest średnio o 30-40 sekund dość wolnego spaceru (mam tu na myśli ciąg Bar Piwny - Mikuś - Maciek ) A po wyjściu z obojętnie której z tych knajpek - co widzimy? Barok widzimy... wszędzie widzimy barok. Świętego Jana Nepomucena Barokowe portale barokowych kamienic I tak dochodzimy do noworudzkiego Rynku, gdzie są kolejne knajpy, ale jest też i niebarokowy, lecz poźnoklasycystyczny XIX-wieczny ratusz, ale za to z barokową "wkładką", czyli wstawioną w północno-wschodnie naroże kamienną rzeźbą św. Floriana. Połaziłem trochę po rynku. Zaczęło się wcześniej robić ciemno, bo to pierwszy dzień po przejściu na czas zimowy. Schowałem aparat i udałem się na stację kolejową. Ale nie tę znajdującą się najbliżej rynku. Miałem jeszcze dwie godziny do odjazdu pociągu w stronę Wałbrzycha, więc postanowiłem jeszcze trochę po okolicach Nowej Rudy potuptać. I tak przez Drogosław, niegdyś osobną wieś, stanowiącą dziś północne przedmieście Nowej Rudy, poszedłem do Zdrojowiska. I tam, na jednej z najsympatyczniejszych stacyjek na linii kolejowej Wałbrzych - Kłodzko (świetny punkt wyjściowy w Góry Sowie), zakończyłem swoją wycieczkę. Myślałem, że na tej stacyjce spotkam chociaż kilku turystów odwiedzających w tym dniu Góry Sowie, gdyż przystanek w Zdrojowisku dla schodzących z Kalenicy czy też z Popielaka to zdecydowanie najdogodniejsza meta, bardzo dobrze w niedzielę wieczorem skomunikowana z Wrocławiem (uwaga: ale nie w sobotę, bo pociąg po dziewiętnastej w tym dniu z jakichś dziwnych powodów nie jeździ). Gdzie tam, zupełnie nikogo! Plecakowiczów spotkałem dopiero na stacji Wałbrzych Główny, gdy przesiadłem się do pociągu jadącego z Jeleniej Góry do Wrocławia. Karkonosze i Rudawy Janowickie miały w tym dniu wzięcie |
||||||||||||||
|
Piotrek
Administrator
|
Interesująca wycieczka. Może nawet trochę nostalgiczna w swej atmosferze...
|
||||||||||||||
|
Prosto ze Wzgórz Włodzickich |
Lucyna
|
Witam, dzisiaj miałam okazję przeczytać ciekawą relację z podróży do rzeczywiście, przypuszczam, najmniej odwiedzanego miejsca w Sudetach. Widoki w mgle są również ciekawe, bez mgły zapierają dech w piersiach. Dodam, że zaczyna się dziać lepiej, odremontowano wieżę widokową na Górze Anny (ta z okropnymi talerzami i nadajnikami) teraz jej wygląd został odtworzony według oryginału i warto tu wrócić aby podziwiać te wspaniałe widoki. Mieszkam tu od niedawna, trochę poniżej Góry Anny, w stuletnim domu wyremontowanym w 2013, jeden z niewielu, większość domów zanika, tak jak widać na zdjęciach. Zapomnienie tego miejsca przez ludzi i prze Boga ma swój urok, choć szkoda to co utracone się nie odzyska.
Pozwoliłam sobie zalinkować artykuł z mojego blogu bieganow41 zapraszam w odwiedziny, może ruch turystyczny na ścieżkach Bieganowa się zwiększy. Gdyby Pan Krzysztof mógł opublikować mapę własnej wyprawy wzbogaciłoby to relację i ułatwiło wyprawę naśladowcom Pozdrawiam Lucyna |
||||||||||||||
Ostatnio zmieniony przez Lucyna dnia Pią 18:56, 07 Lis 2014, w całości zmieniany 1 raz |
topole100
|
Rzeczywiście, widoki zapierają dech w piersiach, chciałbym tam jeszcze jechać żeby podziwiać te widoki. Szkoda że to miejsce jest tak, rzadko odwiedzane przez turystów, zapomniane.
|
||||||||||||||
|
Nowe szlaki po Wzgórzach Włodzickich i Wyrębińskich |
Krzysztof_dst
|
W wędrowaniu po tej pięknej okolicy pomogą nowe szlaki:
czerwony: Świerki Dolne (stacja kolejowa) - Rozdroże pod Włodzicką Górą - Świerki - Granicznik - Rozdroże pod Słoneczną (zielony szlak graniczny); żółty: Świerki Dolne (stacja kolejowa) - Sierpnica - Kompleks Osówka; niebieski: Rozdroże pod Sokołem (Główny Szlak Sudecki) - Sierpnica - Bartnica - Czarnoch (zielony szlak graniczny) . Więcej na: [link widoczny dla zalogowanych] [link widoczny dla zalogowanych] |
||||||||||||||
|
monape
|
|
||||||||||||||
|
włóczykij
|
|
||||||||||||||||
|
poczek
|
mieskzam niedaleko... piekne krainy
|
||||||||||||||
|
Wzgórza Włodzickie na urodziny |
|
||
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001-2004 phpBB Group
phpBB Style created by phpBBStyles.com and distributed by Styles Database.
Powered by phpBB © 2001-2004 phpBB Group
phpBB Style created by phpBBStyles.com and distributed by Styles Database.