grzesiekodm
Moderator
Dołączył: 26 Maj 2007 |
Posty: 950 |
Przeczytał: 0 tematów
|
Ostrzeżeń: 0/3
|
Skąd: Beskid Mały |
|
 |
Wysłany: Pon 15:11, 24 Sie 2009 |
|
 |
|
 |
 |
Zrywam boki jak czytam te fachowe wypowiedzi co poniektórych „prawdziwych górskich weteranów którzy z nie jednego szlaku piach w oczach mieli”! Wybaczcie ale te argumenty to są z koziej dupy żywcem wyjęte! No bo i jak można na poziomie merytorycznym dyskutować o smaki whisky Yoichi z kimś, kto całe życie pije tylko kwaśne mleko? Z kijkami jest podobnie – trzeba się najpierw z nimi obyć, poznać je, pochodzić w różnych warunkach terenowych, na trasach różnej długości i pod różnym obciążeniem, a dopiero potem można dyskutować czy są dobre czy nie.
Wracając do meritum. Z kijkami chodzę od 1997 roku. W tym czasie przeszedłem po górach około 10 tysięcy km, więc powiedzmy, że „jakieś tam” pojęcie mam. Oto kilka moich subiektywnych spostrzeżeń w tym temacie. Oczywiście zakładam, że nie wszyscy się ze mną zgodzą ale nic na to nie poradzę.
Po pierwsze, to nie jest tak hop-siup. Z kijkami, podobnie jak z rowerem, łódką czy nartami trzeba się najpierw nieco obyć, pochodzić, wyczuć je. Jeśli się nie miało wcześniej styczności z takim sprzętem, to na początku zazwyczaj bardziej nam będą przeszkadzały niż pomogą. Użytkownicy kijków na początku borykają się zazwyczaj z różnymi problemami - nieumiejętne ustawianie wysokości (najczęściej za wysoko), brak synchronizacji z krokiem (chaotyczne przenoszenie kijków), niepoprawny chwyt (wkładanie ręki od góry pętli). Kijki mają jednak tą przewagę, że nawet jeśli nie potrafimy się nimi posługiwać, to nie będziemy się przewracać (jak na rowerze czy nartach). Mimo to ich użycie, przynajmniej na początku wcale nie jest banalne i tylko kompletni dyletanci uważają inaczej Po nabraniu wprawy i opanowaniu techniki kroku synchronicznego, kijki są po prostu zbawienne! Pierwsze niepowodzenia mogą jednak całkowicie zniechęcić do ich używania.
Po drugie – kijki to bezapelacyjnie podstawowy element wyposażenia doświadczonych wędrowców. W zasadzie każdy, kto na serio traktuje górskie wędrówki jest w nie wyposażony. Wędrując po Alpach, Górach Skandynawskich, Karpatach Południowych, czy Pirenejach nie sposób tego nie zauważyć. Z wyjątkiem tzw. stonki, kompletnych dyletantów, początkujących amatorów górskich wędrówek i osób, które znalazły się na szlaku przypadkowo, każdy chodzi z kijkami. W moim prywatnym rankingu kijki zajmują trzecią pozycję po butach i śpiworze. Bez nich nie wyobrażam sobie żadnej wędrówki! Jestem od nich uzależniony do tego stopnia, że gdy podczas jednej z wypraw złamałem wymienną końcówkę z widią, zrezygnowałem z dalszych wycieczek! Wśród moich znajomych, uczestników wspólnych wypraw, tylko jedna koleżanka nie używa kijków. Jak sama powiedziała, nigdy się do nich nie przekonała. Trzeba jednak przyznać, że jak na swój wiek jest niesłychanie sprawna i wytrzymała. Pozostali uczestnicy, podobnie jak ja nie są w stanie bez nich się poruszać. Co najmniej cztery osoby z tej grupy nigdy wcześniej nie używały kijków. Gdy jednak pożyczyłem im swoich, szybko się do nich przekonali. Kijkami zaraziłem zresztą wiele innych osób, gdyż chodzę z nimi już od bardzo dawna i różnych ludzi na swej drodze spotykałem. Z (dobrymi) kijkami jest jak z seksem oralnym – jak się już raz skosztuje… !
Po trzecie - kijki kijkom nie równe. Kupując na Allegro chińskie chłamy za 35zł nie oczekujmy po nich jakości firmowych Black Diamond’ów, czy Leków. Różnice w jakości i komforcie użytkowania między poszczególnymi modelami są bardzo duże. W zasadzie kijki poniżej 100zł praktycznie nie nadają się do użytku – są ciężkie, niewygodne i mają bardzo liche blokady mimośrodowe. Za najlepsze kijki trzeba dać już około 700zł, są jednak lekkie, wytrzymałe (kompozyty węglowe) i wyposażone w przemyślne blokady. Rękojeści są wykonane z neoprenu, pętle dają się dokładnie regulować, a poszczególne elementy można w razie potrzeby bez problemu dokupić. Uważam, że najlepszym kompromisem między ceną a jakością jest przedział 300-400zł. W tej cenie można już kupić firmowe kijki z zewnętrzną blokadą, kompozytowym składem i neoprenową rękojeścią. Takie kije będą na pewno długo służyć i dadzą ich właścicielowi sporo satysfakcji.
A zatem jak wyglądają dobre kijki i czym się charakteryzują? Odpowiem na własnym przykładzie, bo od blisko dwóch lat jestem szczęśliwym posiadaczem jednych z najlepszych kijków jakie kiedykolwiek pojawiły się na rynku – Black Diamond Terra CF. Model ten jest laureatem wielu prestiżowych nagród i wyróżnień. Zarówno w Europie jak i w Stanach we wszystkich testach i porównaniach dosłownie miażdży konkurencję. W Internecie można znaleźć wiele testów z ich udziałem, opisujących dokładnie sposoby i techniki pomiarów, modele konkurencyjne, oraz ich rzeczywiste zalety w porównaniu z konkurencją. Tutaj krótkie podsumowanie jednego z testów: [link widoczny dla zalogowanych]
Podstawową ich zaleta jest to, że są firmowe z wszelkimi tego konsekwencjami, począwszy od jakości, na akcesoriach i częściach zamiennych kończąc. Bez trudu można do nich dokupić koszyczki o różnych rozmiarach i rożnym przeznaczeniu, nawet takie 3/4 do nart, końcówki widiowe o różnej długości, a nawet poszczególne składy.
[link widoczny dla zalogowanych]
Dolny skład wykonany jest z utwardzanego aluminium, dwa pozostałe z kompozytu węglowego. W konsekwencji są niesłychanie lekkie i wytrzymałe. Dla zobrazowania dodam, że bez trudu mogę się na nich unieść tak jak na szczudłach. Zresztą często wykorzystuje je do przeskakiwania potoków w ten sposób, że ustawiam je na dnie, przenoszę ciężar na ręce i lekko odpychając się przeskakuje na drugi brzeg lub kamień, na który bez kijków zapewne bym nie doskoczył. Drugą zasadnicza cechą jest ich fantastyczny wręcz sposób rozkładania i blokowania! Dolny skład po prostu wyciąga się do oporu, gdzie po kliknięciu blokuje się na sztywno. System blokady jest w pełni automatyczny – nic nie trzeba skręcać – ot po prostu wyciągasz i już. W podobny sposób następuje składanie – wystarczy tylko wsunąć lub wysunąć, bo poszczególne elementy bez trudu można zdemontować (np. żeby wyschły). Ten autorski, opatentowany system nosi nazwę Auto Lock i jest stosowany w droższych kijkach tej firmy. Wysokość kijka ustawia się na drugim składzie. Sposób blokowania jest równie prosty i wydajny, jednak opiera się na innej zasadzie. Jest to swego rodzaju zewnętrzna blokada z klameczką podobna do tych, jakie spotyka się w rowerowych zaciskach podsiodłowych. System nosi nazwę Elliptic FlickLock. Jest prostszy, sztywniejszy i pewniejszy niż tradycyjne blokady mimośrodowe. Poza tym umożliwia zdemontowanie składów, czego w tradycyjnych kijkach przeważnie zrobić się nie da. Kolejna sprawa to rękojeść – miękka, wygodna, chłonąca pot i znakomicie leżąca w dłoni. Pętla jest tak szeroka, że w ogóle nie wrzyna się w rękę. Można ją precyzyjnie ustawić, dodatkowo posiada bezpiecznik lawinowy. Rękojeść zakończona jest pomysłowym kapturkiem, którego nie da się przecenić podczas schodzenia ze stromych zboczy. Ma tak dopracowany kształt, że na stromych zejściach umożliwia trzymanie kijków od góry, co jest niesłychanie wygodne. W ogóle kijki są tak skonstruowane, że w zasadzie dłoń zawsze spoczywa na pętli i nie ma potrzeby dodatkowego zaciskania palców na rękojeści. Tego jednak nie jestem w stanie w żaden sposób przekazać, to trzeba sprawdzić w realu.
Katmandu:
katmandu napisał: |
A jednymi z podstawowych korzyści z kijów, które wymieniacie, to właśnie odciążenie stawów i łatwiejsze chodzenie zimą. |
I tak i nie. To taki stereotypowy schemat, który w rzeczywistości trudno potwierdzić. Trudno mi się wypowiadać za innych ale jeśli chodzi o kolana to nie widzę żadnej różnicy. To chyba bardziej wynika z jakiejś autosugestii. Jeśli komuś pomagają to dobrze, jest kolejny argument ZA. Jeżeli natomiast chodzi o wędrówki w śniegu to ja mam na ten temat podzielone zdanie. W głębokim, nieprzetartym śniegu bardziej szkodzą niż pomagają. Wyobraź sobie jak wędrujesz nieprzetartym grzbietem – raz zapadasz się po kolana, raz po kostki, a innym razem po pas. Kijki natomiast zawsze zagłębiają się tak samo, czyli rękojeść masz raz na wysokości pasa, a raz na wysokości głowy. Co innego w rakietach śnieżnych czy na nartach, ale to już inny temat. Jeśli kijki mają zbyt małe koszyczki zapadają się zbyt głęboko. Wtedy trudniej je wyrwać ze śniegu, a w skrajnych wypadkach można je nawet uszkodzić. Z drugiej strony kijki ułatwiają utrzymanie równowagi gdy wpadniemy w zaspę, lub podczas pokonywania zasypanych przeszkód (np drzew). Najlepiej jednak sprawdzają się na twardym, zbitym śniegu, zwłaszcza podczas zejść, gdy łatwo można się poślizgnąć.
katmandu napisał: | No właśnie, do jakich terenów przeznaczone są tak właściwie te kije? |
Bardzo dobre pytanie. W moim przypadku kijki najlepiej sprawdzają się podczas dłuuugich, wielokilometrowych tras. Znacznie ułatwiają mi marsz, przejmują część ciężaru, umożliwiają zachowanie pochyłej, bardziej dynamicznej sylwetki i umożliwiają mi szybsze tempo (bo do wprawienie ciała w ruch używam nie tylko nóg ale i rąk). Poza tym świetnie sprawdzają się na stromych podejściach odciążając ścięgna (nie kolana). Jednak prawdziwym żywiołem kijków są trudne techniczne, strome, skaliste, najeżone zwietrzelina zejścia! W takich sytuacjach kilki zastępują mi ręce. Dzięki nim mogę się bezpiecznie zaprzeć przed wykonaniem kroku. W moich kijkach dodatkową zaletą są wspomniane kapturki, które sprawiają, że czuje się jakbym trzymał się barierki. Naprawdę mistrzostwo świata!
katmandu napisał: | nadal trochę podchodzę do tego jak kot do jeża, więc chyba pożyczę po prostu od kogoś kije na kilka wypadów i jeśli mi przypasują, sprawię sobie jakieś porządne... |
O, bardzo słusznie! Tylko nie wybieraj się od razu na trudne technicznie trasy. Wtedy prędzej się zniechęcisz, niż przekonasz. Kto wie, może kiedyś będzie okazja spotkać się na szlaku? Wtedy mogłabyś popróbować moich. Na pewno wyczułabyś różnicę i przekonałabyś się do ich użycia.
|