Forum BESKIDZKIE FORUM Strona Główna


BESKIDZKIE FORUM
"Tak mnie ciągnie do gór..."
Odpowiedz do tematu
dzikie zwierzęta na/przy szlaku
xaga
Moderator

Dołączył: 01 Paź 2006
Posty: 1378
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z podnóża Beskidu Małego [Andrychów/Kęty]

ostatnio częściej wybywałam w góry sama, bez towarzystwa, ale po wczorajszym dniu to już dłużej się nad czymś takim zastanowię...

na żółtym szlaku z Przełęczy Przysłop w stronę Hali Rycerzowej (mniej więcej w połowie drogi) miałam okazję zobaczyć wilka Rolling Eyes Confused
stał przy ścieżce i już miał na nią wchodzić, ale się spłoszył i uciekł
chwilę wcześniej przejechało tamtędy paru rowerzystów...
był duży - wydał mi się większy niż pies-owczarek niemiecki

czy ktoś z Was miał takie "atrakcje" na szlaku???
co robić w sytuacji spotkania oko w oko z dużym, dzikim zwierzęciem???


Ostatnio zmieniony przez xaga dnia Pon 17:28, 15 Wrz 2008, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
buba


Dołączył: 20 Kwi 2006
Posty: 3022
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: oława

ja ostatnio cos takiego widzialam, wogole sie nie balo- podeszlam na okolo 5m i nie uciekal, po czym ruszyl ochoczo w moja strone... ja nawialam Wink
[link widoczny dla zalogowanych]


[link widoczny dla zalogowanych]

[link widoczny dla zalogowanych]

[link widoczny dla zalogowanych]
[link widoczny dla zalogowanych]

[link widoczny dla zalogowanych]
Zobacz profil autora
ammo


Dołączył: 18 Kwi 2006
Posty: 1277
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Bardzo dobry temat - w dziesiątkę Razz

Pół biedy gdy natrafi się pojedynczego osobnika. Zazwyczaj się płoszy. Za to stanąć oko w oko ze zdziczałą watahą - to już jest często nie lada problem.
U nas w Beskidach możemy mówić chyba tylko o występowaniu wilków i dzików, tzn. w miarę regularnie.
Rysie, nie mówiąc już o niedźwiadkach to gatunki skrajnie spotykane - w dodatku występujące okresowo na nieprzypadkowym obszarze.

Jelenie i sarny to cholernie płochliwe elementy więc nie ma co uwzględniać. Razz

Sam miałem dwie przygody ze zwierzakami. Jedna na szczęście kontrolowana - samotny dziczek wałęsał się kilkadziesiąt metrów poniżej szlaku, którym szedłem (Beskid Mały). Najwyraźniej mnie nie dostrzegł. To był zatem pikuś.
Największy dreszcz przeszedł nas, gdy szliśmy nocą ze Zwardonia na W. Raczę. W okolicach Kikuli zauważyliśmy obok szlaku gdzieś w krzakach odblaskujące się ślepia. Po słabo dostrzegalnej, w dodatku skulonej posturze zwierza ciężko było jednoznacznie okreslić co to było. Można przypuszczać, że wilk ale na 100% nie wiadomo. To coś na szczęście kontynuowało odpoczynek i nie kwapiło się aby nas śledzić Razz . Tyle szczęścia, ale obaw co nie miara!

Jakie postępowanie w przypadku napotkania? Zależy co to za jeden, czy jest sam\większa grupa, czy jest z młodymi no i oczywiście ile osób stanowi ekipa która miała to szczęście natknięcia się.
IMHO zazwyczaj nie ma problemu.
Zwierzęta leśne, nawet te z pozoru najgroźniejsze z reguły boją się ludzi i w zw. z tym nie wpierają się aby dotrzymywać im kroku nie mówiąc o zaatakowaniu. Tutaj ew. negatywny skutek i reakcję zwierza wobec człowieka może spowodować złe zachowanie tego drugiego w chwili, gdy dojdzie do kontaktu wzrokowego. Warto zachować zimną krew, pod żadnym pozorem nie panikować.
To tak jak z owadami - nie drażnij - wtedy osobnik będzie reagował neutralnie Razz
Zobacz profil autora
Pudelek
Ogarniacz kuwety

Dołączył: 10 Lis 2006
Posty: 5794
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Oberschlesien, Kreis Nikolei und Kreis Oppeln

kiedyś schodząc po zmroku z Rycerzowej do Soblówki dojrzeliśmy w ciemności ślepia. patrzyły w nas nieruchomo (kilka par). do tej pory nie wiem czy to były wilki czy może jakieś koty, bo było to już dość blisko wsi
Zobacz profil autora
grzesiekodm
Moderator

Dołączył: 26 Maj 2007
Posty: 950
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Beskid Mały

Ja około 30-tu razy miałem kontakt z niedźwiedziami. Najczęściej w Rumunii, ale również w Szwecji i na Słowacji. Spotkałem też kilka wilków, w tym jednego w Beskidzie Żywieckim. W górach Macedonii i Grecji wielokrotnie spotykałem żółwie śródziemnomorskie. Widziałem też sporo łosi i reniferów w północnej Skandynawii. W górach Grecji i Czarnogóry często natrafiałem na wyrośnięte żmije. W górach południowej Grecji spotkałem parę razy gekony. Oczywiście wymieniam wyłącznie zwierzęta spotkane podczas pieszych wędrówek po górach.
Zobacz profil autora
turystykon


Dołączył: 06 Cze 2007
Posty: 1279
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Rajcza

Ja również mam za sobą spotkania w Beskidach z dzikimi zwierzętami, co prawda nie jak Grzesiekdom, żebym zaraz na takie randki śmigał po całej Europie, ale i tak z czystym sumieniem mogę napisać, że spotkań tych było co najmniej 90, wszystkie w Beskidach i z dzikimi zwierzętami. Miało to miejsce za każdym razem, gdy przechodziłem koło swojej stodoły usytuowanej w sercu Beskidu Żywieckiego, na ulicy Polnej otoczonej Workiem Raczańskim. Owe dzikie zwierza to były dwie dorosłe tchórzofretki z kilkoma młodymi. Przez 3 miesiące żyły sobie spokojnie zaledwie kilkanaście metrów od mojego pokoju. Były jak najbardziej dzikie, a spotykałem je codziennie. Warunki wszystkie są więc spełnione, czyli Beskidy, dzikie zwierzęta i Turystykon... Historia trwała 3 miesiące, bo tak jak nagle się pojawiły, to tak nagle po 3 miesiącach zniknęły.
A o wilkach, to co ja będę się rozpisywał, no bo jakie one dzikie jak nie dość, że spotkałem się z nimi oko w oko, to jeszcze mi do zdjęć pozowały... Grześku mam prośbę do Ciebie, jak możesz podeślij kilka fotek z takich spotkań, bo na pewno takie atrakcje wszystkich nas bardzo zainteresują.

A teraz kilka faktów dotyczących dzikich zwierząt żyjących w Beskidach. Zacznę od przestrogi, której często udzielają różnego kalibru eksperci, a dotyczy ona jak się zachować lub co robić, gdy człowiek spotka się oko w oko z wilkiem lub watahą wilków. Moi drodzy, gdyby zastosować skalę czysto teoretyczną, to można odpowiedzieć pytaniem "Co zrobić, i jak się zachować, w sytuacji gdy na ścieżce między Ujsołami a Zapolanką staniem oko w oko z pędzącym na nas Concordem albo JumboJetem?". Może porównanie dziwne, ale jak najbardziej pasujące do tematu, ponieważ odpowiedź w obu przypadkach brzmi tak samo: "nie robić nic, bo nic nam nie grozi". Twierdzę tak dlatego, że nie opieram swoich opinii na tak szlachetnej literaturze jak czerwony kapturek, ale na faktach historycznych. Konia z rzędem, upsss, wilka z rzędem, temu kto potrafi znaleźć w dowolnym udokumentowanym przekazie sytuację, gdy w Polsce wilk zaatakował człowieka. Nigdzie od czasów Sienkiewicza nie nastąpił ani jeden atak wilka na człowieka. Wiem, że to nie brzmi ani romantycznie, ani tym bardziej nie dodaje dramaturgii samotnym wycieczkom, lecz niestety taka jest prawda. Wilk ucieka przed człowiekiem i unika spotkania, a nigdy nie udokumentowano przypadku ataku. Najlepszym przykładem na to do jakiego stopnia wilki unikają ludzi może być coroczny ustawowy odstrzał wilków. Pomimo wielu zapewnieniom, że czegoś takiego nie ma, naprawdę selekcja istnieje i są typowane do odstrzału (na szczęście małe) pewne ilości wilków. Ostatnie takie wilkobójstwo miało miejsce na terenie Polski w ubiegłym roku, gdy to postanowiono odstrzelić 6 sztuk. Na szczęście odstrzelono tylko jednego, bo innych nie udało się upolować.
Mieszkam w Górach, i naprawdę przestałem się już dziwić skąd i jakim cudem w najdalszych zakątkach Beskidów, gdzie do najbliższego domu jest kilka godzin marszu spotykam wiejskie kundle. Czasami są to skundlone owczarki niemieckie, a że strach ma wielkie oczy to każdy pies spotkany w ekstremalnej sytuacji na zadupiu musi przypominać wilka. Znam ludzi, którzy mają owce i od lat borykają się z problemem wilków, co roku wilki zagryzają im wiele sztuk ze stada, a pomimo to Ci ludzie nigdy na własne oczy nie zobaczyli wilka, tylko zbierali szczątki poszarpanych owiec. Raz w życiu udało mi się spotkać wilki, były 2 i były tak zaskoczone, jak ja, przez co zdążyłem zrobić im zdjęcie, a spotkanie trwało kilka sekund. Zarówno myśliwi, jak i leśnicy dopiero gdy zobaczyli zdjęcia uwierzyli mi, że naprawdę spotkałem wilki, a koło łowieckie poprosiło mnie o zdjęcie by mieć je do swojej dokumentacji bo do tej pory nie mieli ani jednego. Sami więc możecie wyciągnąć wnioski z tego, że naprawdę trzeba być wielkim szczęściarzem żeby stanąć w lesie oko w oko z wilkiem, bo te wszystkie świecące ślepia lub dziwne szmery i odgłosy, jakie spotykamy nocnych lub samotnych wędrówek to albo zdziczałe psy, koty, lisy, lub inne stwory a prawda jest taka, że człowiek jako istota rozumna ma bardzo dużą wyobraźnię, która przy odrobinie bodźców zewnętrznych i sprzyjających okoliczności pozwala nam oczami wyobraźni widzieć wilki, niedźwiedzie, a być może i nosorożca. Korzystając z okazji, że temat jest naprawdę ciekawy chcę Wam udzielić prawdziwej przestrogi, której absolutnie nie powinniście lekceważyć. Moim zdaniem, najbardziej niebezpiecznym dla człowieka zwierzęciem, jakiego można spotkać na Beskidzkich szlakach, jest dorosły samiec jelenia. Zwłaszcza teraz, gdy lada moment zacznie się rykowisko, zwierzaki te stają się bardzo agresywne, a przez to bardzo niebezpieczne. Tak dla orientacji, mogę Wam powiedzieć, że dorosły samiec jelenia jest o wiele większy od słusznych rozmiarów konia. Jest cały szereg dokładnie udokumentowanych ataków jeleni na ludzi, najczęstsze miały właśnie miejsce w trakcie trwania rykowisk. Poruszę też temat intymny, ale każda kobieta, powinna zdawać sobie sprawę, że wchodząc w trakcie swoich "babskich dni" do lasu, może się spodziewać agresji ze strony jelenia. To nie żart, gdyż w Karkonoszach na głównym szlaku zwanym Czesta Priatelni (Droga Przyjaźni) niedaleko Czeskiego schroniska Petrovka, jeleń stratował trzy Czeskie turystki i jedynym powodem tragedii było to, że jedna z tych Pań miała okres, piszę tragedii bo atak tylko jedna przeżyła. Dlatego uważajcie w czasie jesieni na jelenie, bo dzika to już coraz trudniej u nas spotkać.


Ostatnio zmieniony przez turystykon dnia Wto 12:12, 16 Wrz 2008, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
grzesiekodm
Moderator

Dołączył: 26 Maj 2007
Posty: 950
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Beskid Mały

Mam kilka zdjęć. Chętnie je zamieszczę.

A tak na marginesie:

Podczas ostatniej wyprawy po Górach Fogaraskich miałem jedną z najniebezpieczniejszych jak do tej pory przygód z dzikimi zwierzętami. Schodząc nocą z gór przez gęsty las wąską ścieżką wykutą w półce skalnej zauważyłem na swojej drodze świeże ślady niedźwiedzia. Ślady były bardzo dobrze widoczne zwłaszcza w miejscu, gdzie przez ścieżkę przepływał potok. Ślady wskazywały na obecność jednego dużego niedźwiedzia i dwóch małych. Zapewne matka z młodymi. Niedźwiadki zamoczyły łapy w mokrej wodzie pozostawiając widoczne ślady na kamieniach. Ślady były świeże, sprzed kilku minut. Kawałek dalej zauważyłem równie świeże odchody. Było oczywiste, że w pobliżu są niedźwiedzie. I to bardzo blisko! Sytuacja była dla nas bardzo kłopotliwa, bo idąc ścieżką mieliśmy duże prawdopodobieństwo spotkania tych niedźwiedzi. Problem upatrywałem w tym, że po obu stronach ścieżki były prawie pionowe ściany skalne, które w żadnym razie nie były możliwe do wejścia i zejścia. Liczyłem się zatem z tym, że za moment możemy stanąć twarzą w twarz z grupą niedźwiedzi. I rzeczywiście, po chwili w blasku mojej czołówki pojawiły się dwa błyszczące punkty świetlne! Za moment dwa kolejne i jeszcze dwa! A zatem trzy niedźwiedzie i w dodatku kierujące się w naszą stronę!! Zrobiło się nerwowo zwłaszcza, że niedźwiadki były w odległości mniejszej niż 50m i zawróciły w naszą stronę! My byliśmy już bardzo zmęczeni, zwłaszcza jedna z koleżanek ledwo słaniała się na nogach. O odwrocie nie było zatem mowy! Wędrując po Karpatach rumuńskich zawsze noszę ze sobą petardy hukowe na wypadek spotkania z agresywnymi psami pasterskimi. Postanowiłem zaryzykować i odpalić jedną z nich. W przeszłości zdarzało mi się już odstraszać niedźwiedzie petardami, jednak zawsze były to pojedyncze osobniki spotykane na otwartej przestrzeni. Teraz znalazłem się w dużo trudniejszej sytuacji. Po pierwsze matka niedźwiadków mogłaby nas zaatakować czując zagrożenie z naszej strony. Po drugie niedźwiedzie maja tylko dwie drogi ucieczki: w naszą stronę lub w przeciwną. Zejście ze ścieżki w tym miejscu było niemożliwe. Co będzie zatem jeżeli spłoszone niedźwiedzie pobiegną w naszą stronę? Ścieżka była tak wąska, że nawet byśmy się na niej nie minęli! Wyjąłem pudełeczko z petardami i odpaliłem jedną, po chwili drugą i trzecią. Petardy były trzystrzałowe, więc po kilku sekundach rozległa się potężna salwa! następnie wyjąłem grubą bertę - najgłośniejszą petardę jaka istnieje! W lesie rozległ się niewyobrażalny huk! Z pobliskich drzew posypały się kawałki kory i gałązki. Po minucie było już po wszystkim - my żyliśmy a po niedźwiedziach ani śladu! Ruszyliśmy ostrożnie przed siebie rozglądają się uważnie czy oby gdzieś nad nami, lub pod nami nie przycupnęły wystraszone niedźwiedzie. Odnosiłem wrażenie, że idziemy przez wieczność! Co kilka kroków zatrzymywaliśmy się wypatrując niedźwiedzi przed sobą. Po 2 kilometrach ścieżka poszerzyła się przechodząc w drogę leśną. Mimo to zejście z niej nadal było niemożliwe. Liczyłem się zatem z tym, że spłoszone niedźwiedzie są gdzieś przed nami. A zatem prawdopodobieństwo spotkania z nimi nadal było wysokie. Tym bardziej, że droga za kilkaset metrów wchodziła w sam środek wioski, a przecież niedźwiedzie nie pójdą do wioski tylko będą próbowały się wrócić. Po kilku chwilach dostrzegliśmy pierwsze zabudowania. A więc jesteśmy uratowani! Ale gdzie się podziały niedźwiedzie??? Przecież cały czas szły przed nami, a ze ścieżki zejść się nie dało. Gdzie zatem się podziały???
Około 1 w nocy leżałem sobie już wygodnie w śpiworze rozmyślając o całym zdarzeniu. Przypomniałem sobie kawałki kory i gałązek spadające z drzew w wyniku - jak mi się wydawało - eksplozji petardy... I wtedy doznałem olśnienia! Kora nie spadała na skutek eksplozji - spadała, bo zerwały ją wspinające się na drzewo niedźwiedzie!!! Niedźwiadki nie widząc innej drogi ucieczki wspięły się wysoko na drzewa! A my pełni obaw wypatrywaliśmy ich przez cała powrotna drogę! Niesamowite!!!
Zobacz profil autora
buba


Dołączył: 20 Kwi 2006
Posty: 3022
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: oława

turystykon napisał:
, bo dzika to już coraz trudniej u nas spotkać.


chyba nie az tak trudno.. ja dwa razy spotkalam spore stada z malymi (liczace po kilkanascie osobnikow) w lasach miedzy olawa a jelczem. Jedne w nocy a jedne w bialy letni dzien!! przebiegaly przez droge jakies 50m od nas! na koncu, jakies 4 m za pozostalymi biegl maly dziczek , taki pasiasty..no i reszta wbiegla w trawy a on za bardzo nie wiedzial gdzie dalej.. wiec porozgladal sie , poweszyl i ruszyl sciezka w nasza strone... myslalam ze narobie w gacie.. na szczescie po krotkiej drodze zawrocil w trawy, juz mialam wizje dziczka ktory sie do nas łasi i jego mamusie i ciocie ktore biegna mu na odsiecz (a wokol drzewa na ktore na bank nie wleze...

wogole dzik jest zwierzeciem ktore najczesciej spotykam, siedzac na ambonach w nocy, czy tu w okolicy czy w bieszczadach to zwykle kilka dzikow sie krecilo w ksiezycowe noce ( NIE jestem mysliwym, ambony traktuje jako miejsce noclegowe)

ostatnio bardzo duzo zwierza spotkalam na drodze komancza- tylawa, jechalismy tam kolo 3 w nocy autkiem i trafily sie chyba ze 3 sarny, jelen i kilka lisow, doslownie szok, jak na safari Wink)

a ktos moze wie jak sie nazywa to zwierze ktorego zdjecia sa powyzej?? sarna to nie jest, jelen tez nie...łos tez nie.. kumplowi to najbardziej renifera przypominalo Wink

co mnie bardzo zdziwilo nigdy nie spotkalam zadnego zwierzecia (nie liczac ptakow, gadow, krow i koni) na ukrainie.. czy wszytsko sklusowali i zjedli??? Wink

jesli chodzi o dzikie zwierzeta to najbardziej boje sie psow... one najczesciej atakuja ludzi i najmniej sie boja..
Zobacz profil autora
Pudelek
Ogarniacz kuwety

Dołączył: 10 Lis 2006
Posty: 5794
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Oberschlesien, Kreis Nikolei und Kreis Oppeln

dzikie psy tego raczej nie robią, bo one właśnie boją się ludzi. agresywne i atakujące są najczęściej te, które zostały źle wychowane przez swoich właścicieli. zresztą, jak już kiedyś pisałem, w górach nigdy nie miałem złej sytuacji z psem, za to w mieście owszem (chyba że zaliczyć kilka Burków spotykanych w przemierzanych wsiach, ale na nich wystarczy z reguły tupnąć; ostatnio eco wziął specjalny odstraszać na psy - wysyłał dźwięki - ale te akurat najmniej się bały, a przypadkową "ofiarą" została pasąca się przy drodze krowa, która widać miała lepszy słuch Razz)
Zobacz profil autora
Pudelek
Ogarniacz kuwety

Dołączył: 10 Lis 2006
Posty: 5794
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Oberschlesien, Kreis Nikolei und Kreis Oppeln

turystykon napisał:
Konia z rzędem, upsss, wilka z rzędem, temu kto potrafi znaleźć w dowolnym udokumentowanym przekazie sytuację, gdy w Polsce wilk zaatakował człowieka.


część górali twierdzi inaczej - skoro kiedyś wilki napadły im na dutki, znaczy się owce, to na człowieka pewno też szczerzą zęby :d

a propos wilków - w ostatni weekend byłem w Sanoku i tam znajomy opowiadał o pewnej zimie w latach 70. XX wieku w Bieszczadach - w gospodarstwie jego znajomych psy zeżarły psa na smyczy, nawet obroży nie zostawiły. ludzie bali się wychodzić z domów - ale sytuacja byłą ekstremalna, bo mróz był taki, że wilki były cholernie głodne i zapuszczały się aż miedzy chałupy. a owczarek podhalański miał pecha.
Zobacz profil autora
xaga
Moderator

Dołączył: 01 Paź 2006
Posty: 1378
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z podnóża Beskidu Małego [Andrychów/Kęty]

buba napisał:
(...) a ktos moze wie jak sie nazywa to zwierze ktorego zdjecia sa powyzej?? sarna to nie jest, jelen tez nie...łos tez nie.. kumplowi to najbardziej renifera przypominalo Wink (...)


mi to wygląda na Daniela Smile
Zobacz profil autora
buba


Dołączył: 20 Kwi 2006
Posty: 3022
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: oława

Pudelek napisał:
dzikie psy tego raczej nie robią, bo one właśnie boją się ludzi. agresywne i atakujące są najczęściej te, które zostały źle wychowane przez swoich właścicieli.


moze zle napisalam ze dzikie- raczej mialam na mysli "zdziczale"

a wlasnie jak jest z tym odstraszaczem dwiekowym- kiedys slyszalam o takim gwizdku, ktory dla ludzi jest nieslyszalny lub malo, a psy wybitnie sie go boja.. ze idziesz przez wies gdzie rozne burki skacza ci do lydek lub charcza za plotami a ty sobie gwizdzesz a one milkna i spuszczaja ogony Wink
Zobacz profil autora
grzesiekodm
Moderator

Dołączył: 26 Maj 2007
Posty: 950
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Beskid Mały

buba, ten gwizdek służy właśnie do przywoływania psa a nie do odpędzania Smile Mam taki ale moje psy są na niego odporne Smile

Poniżej zamieszczam fragment tekstu, który opracowałem na potrzeby swojej strony internetowej, a który traktuje o niebezpieczeństwie ze strony psów pasterskich i niedźwiedzi w Karpatach (Rumuńskich).

(...) W odniesieniu do Gór Fogaraskich, ale i do całych Karpat Rumuńskich często na forach padają pytania o zagrożenie ze strony niedźwiedzi i psów pasterskich. Warto zatem i o tym wspomnieć. Różnica między niedźwiedziami a psami pasterskimi jest taka, że psy pasterskie stanowią zagrożenie realne, a niedźwiedzie potencjalne. Zaraz to wyjaśnię. Pasterze wypasają owce w określonych rewirach. Jest to zazwyczaj jedna lub dwie doliny górskie wraz z okolicznymi grzbietami. Psy pasterskie pilnujące owiec wypasanych w rewirach w pobliżu których przebiegają uczęszczane szlaki turystyczne są zdecydowanie mniej agresywne, niż psy z dzikich i oddalonych od popularnych szlaków rewirów. Z moich obserwacji wynika, że psy w Górach Fogaraskich należą do najłagodniejszych w całych Karpatach. O ile w innych, mniej znanych i rzadziej uczęszczanych przez turystów pasmach górskich przejście w pobliżu stada owiec zawsze łączyło się z koniecznością odpalania petard, o tyle w Fogaraskich niejednokrotnie przechodziłem przez środek stada nieniepokojony przez żadnego z psów! To bardzo rzadkie zjawisko. W większości przypadków psy pasterskie nie są jednak tak przyjazne i często atakują turystów przechodzących nieraz w odległości powyżej 200 metrów od stada! Trudno przewidzieć jakie jest prawdopodobieństwo skutecznego ataku? Tak czy inaczej jak już do niego dojdzie to konsekwencje mogą być tragiczne. Sam jestem hodowcą psów i doskonale wiem jak niebezpieczny może być jeden wyszkolony owczarek, a co dopiero kilka czy kilkanaście! Na szczęście psy pasterskie spotykane w górach są najczęściej bardzo płochliwe. W wielu przypadkach wystarczy kilka kamieni rzuconych w stronę psów zmierzających w naszą stronę. Często też pasterze widzący przechodzących turystów przywołują psy do siebie. Nie zawsze jednak psy ich słuchają i wtedy robi się nerwowo. Jeżeli na dodatek w pobliżu nie znajdziemy żadnego kamienia, a pasterze nas nie widzą, to jedynym skutecznym sposobem są petardy hukowe. Z moich doświadczeń wynika, że najlepszym sposobem są petardy odpalane przez pociągnięcie sznureczka (jak w granacie), lub przez przełamanie. Ostateczne mogą też być petardy odpalane poprzez potarcie o draskę pudełka od zapałek. Te jednak są mniej skuteczne, zwłaszcza na wietrze, czy podczas deszczu mogą po prostu nie odpalić na czas. Należy również pamiętać, że petardy to tzw. ostatnia deska ratunku i jeżeli nie musimy, to z nich nie korzystajmy, bo w ten sposób płoszymy owce i inne zwierzęta zamieszkujące góry. Statystycznie rzecz ujmując podczas moich wędrówek po rumuńskich górach miałem około 80 spotkań z pasami pasterskimi. W blisko 20 przypadkach sytuacja była bardzo poważna i zmusiła mnie do użycia petard. Oczywiście odpalenie petardy rozwiązywało problem momentalnie – psy uciekały w popłochu! W dwóch przypadkach znalazłem się jednak w sytuacji, w której cudem uniknąłem pogryzienia! Psy zaatakowały mnie tak niespodziewanie i z takim impetem, że nawet nie zdążyłem wyjąć petard z plecaka! W okolicy nie było widać żadnego pasterza, nie było tez żadnych kamieni, których mógłbym użyć! Wtedy naprawdę bardzo się bałem…
Z niedźwiedziami sprawa wygląda inaczej. W przeciwieństwie do psów nigdy nie atakują człowieka. Sprawiają wrażenie niebezpiecznych, choć w rzeczywistości są łagodne. Kiedy jednak nieświadomy turysta rozbije namiot w górnoreglowym lesie może sprowokować wizytę niedźwiedzia. Wtedy w jednym momencie przenosi się w sam środek akcji filmu grozy, przy którym „Blair Witch Project” to wieczorynka dla dzieci! Kilka lat temu przeżyłem taka przygodę w Górach Bucegi w dolinie Ialomitei i nigdy tego nie zapomnę! Aby uniknąć takich sytuacji należy pamiętać, aby nigdy nie zabierać jedzenia na noc do namiotu! Najlepszym rozwiązaniem jest wyjęcie prowiantu z plecaków i powieszenie go na gałęzi, lub w przypadku jej braku – na kamieniu na wprost namiotu. Jeżeli niedźwiedź wyczuje zapach jedzenia i przyjdzie w nocy, zabierze tylko jedzenie pozostawiając nas i nasze plecaki w spokoju. Możemy próbować odstraszyć niedźwiedzia krzykami, lub błyskami latarki. Dużo skuteczniejszym i bezpieczniejszym sposobem jest palenie ogniska przez całą noc. Wieczorem przygotowujemy odpowiednia ilość drewna, żeby nie szukać go w ciemnościach po lesie, a w nocy co 1-1,5 godziny dokładamy do ognia. Dla pełnego bezpieczeństwa możemy palić ogniska po obu stronach namiotu. Ja stosuje takie rozwiązanie tylko w sytuacji, gdy jestem pewien obecności niedźwiedzia w najbliższej okolicy (widziałem go lub słyszałem). Takie sytuacje zdarzają się jednak rzadko. Niedźwiedzie mogą żerować nawet do wczesnych godzin rannych. Generalnie zdecydowanie odradzam rozbijanie namiotu w lesie, zwłaszcza w górnoreglowym (iglastym). Biwakowanie powyżej górnej granicy lasu, na łąkach pasterskich (pow. 2000m npm) jest już całkiem bezpieczne. Innym potencjalnym zagrożeniem jest kontakt z samicą z młodymi. W zasadzie bardziej powinniśmy obawiać się młodych niedźwiadków niż starego niedźwiedzia. Młode często wędrują ze swoją matką, która w obronie małych może nas zaatakować. Lepiej nie zbliżać się do małych niedźwiedzi bo nigdy nie wiadomo gdzie aktualnie znajduje się ich matka. Jeżeli właśnie stoimy na linii matka-młode możemy czuć się zagrożeni. W takiej sytuacji należy się natychmiast wycofać! Poza tym niedźwiedzie nie stanowią zagrożenia dla turystów. Często spotykałem niedźwiedzie na szlaku, które uciekały zanim zdążyłem je dostrzec. Liczbę niedźwiedzi w Górach Fogaraskich szacuje się na około 70 sztuk. To tyle, co na 20x mniejszej Wielkiej Fatrze na Słowacji. Na przestrzeni ostatnich lat niedźwiedzie w Rumunii zostały mocno przetrzebione. Wybito blisko 70% stanu ich populacji sprzed 10 lat! O ile w połowie lat 90-tych populację niedźwiedzi w rumuńskich lasach szacowano na 6-6,5 tysiąca sztuk, teraz pozostało niecałe 2 tysiące! Do niedźwiedzi strzela się dla mięsa, które potem sprzedaje się w supermarketach na terenie całej Rumunii: [link widoczny dla zalogowanych] widać to bardzo wyraźnie na przykładzie lasów fogaraskich, gdzie niedźwiedź jest spotykany coraz rzadziej.



Ostatnio zmieniony przez grzesiekodm dnia Wto 19:16, 16 Wrz 2008, w całości zmieniany 2 razy
Zobacz profil autora
krzesana bansuri


Dołączył: 02 Gru 2007
Posty: 108
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Beskid Zywiecki-Austria

ostatnio, jakos koło 17 sierpnia szliśmy sobie na spacerek ze zwardonia na Velką Race.
W pewnym momencie moja koleżanka staneła jak wryta patrząc w zarosla na prawo.
Ja i jej brat bylismy na tyle spostrzegawczy ,iz spojrzelismy równiez w te zarośla(akcja dzieje sie gdzies przed Kikulą)
w pewnym momencie słychac cos takiego i tu cytuje : " wrłlaaaaaaaaruaaraaaaaa"
tembr wydanego dzwęku zdecydowanie w skali klucza basowego.
za chwile powtórzyło się to jeszcze raz z większym wściekiem .
...nie bede mówic gdzie znajdywało sie moje serce w tym momencie.
Opadły mi ręce...zaczęłam się w sercu modlić...
czułam,że to niedzwiedz...
po raz kolejny rykną i mrukną patrząc na nas...
w pewnym momencie zobaczyłam tylko ogromny kudłaty ciemno brązowy "kufer" który spokojnym krokiem ruszył w strone Kysucy i Małej Fatry...
Innym razem, z tą sama ekipą siedzielismy sobie na jakimś szlaku...
nagle ptarze a tam ; małe dzikie świniaczki sobie hulają...
słuchajcie..- tak jak byliśmy zmęczeni w ciagu 10 minut znaleźliśmy się na szczycie, ktory planowo od tego miejsca miał byc zdobyty w 30 min.
.
Zobacz profil autora
Pudelek
Ogarniacz kuwety

Dołączył: 10 Lis 2006
Posty: 5794
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Oberschlesien, Kreis Nikolei und Kreis Oppeln

buba napisał:
Pudelek napisał:
dzikie psy tego raczej nie robią, bo one właśnie boją się ludzi. agresywne i atakujące są najczęściej te, które zostały źle wychowane przez swoich właścicieli.


moze zle napisalam ze dzikie- raczej mialam na mysli "zdziczale"

a wlasnie jak jest z tym odstraszaczem dwiekowym- kiedys slyszalam o takim gwizdku, ktory dla ludzi jest nieslyszalny lub malo, a psy wybitnie sie go boja.. ze idziesz przez wies gdzie rozne burki skacza ci do lydek lub charcza za plotami a ty sobie gwizdzesz a one milkna i spuszczaja ogony Wink


eco miał nie gwizdek ale taki jakby paralizator, tyle, że na fale. krowa zareagowała od razu, psy nie
Zobacz profil autora
dzikie zwierzęta na/przy szlaku
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)  
Strona 1 z 4  

  
  
 Odpowiedz do tematu