![]() |
![]() | W królestwie wina: Góry Bukowe, Dach Węgier i nie tylko... | ![]() |
Pudelek
Ogarniacz kuwety
![]() |
![]() |
Długi weekend czerwcowy to u mnie tradycyjnie czas na jakieś zagraniczne góry - tym razem od jakiegoś już czasu chodził mi kraj, który niegdyś był górską potęgą, a obecnie uchodzi za płaski i nizinny. A co za tym idzie - od górskiej strony nie znany
![]() W drodze do naszego celu przejeżdzamy przez sporą część Słowacji, więc nie wypada się zatrzymać i nie zobaczyć tego i owego, zwłaszcza, że pogoda jest aż za piękna. Na pierwszy ogień idzie więc Nitra, zwana słowackim Rzymem, bo to miejscowa kolebka chrześcijaństwa, a o i otoczona jest wzgórzami. To w sumie największe słowackie miasto, w którym nie byłem. Za rogatkami Nitry rozpoczynają się tereny w dużej mierze zamieszkane przez Węgrów - to obszary rzadko odwiedzane przez turystów, nieco zapomniane, z dużym bezrobociem. Miejscowym władzom chyba też nie zależy, aby pojawiło się tutaj więcej osób w charakterze zwiedzających - wygląda to jak na polskiej prowincji, czyli niemal kompletny brak oznaczeń do interesujących miejsc, opisów i tym podobnych. I trzeba zauważyć, że minął już czas, kiedy kierowca jadący z Polski z zazdrością patrzy na słowackie drogi - te degradują się szybkim tempem, a ruch na niektórych jest niesamowity. Boczne, powiatowe, paradoksalnie, mają często lepszą nawierzchnię i jest zdecydowanie spokojniej... Po drodze zahaczamy jeszcze o zamek Levice, otoczony blokowiskami potem przez senne więgierskojęzyczne wioski mkniemy ku granicy, obserwując położone za Ipolą pasma górskie - Matrę i Börzsöny, należące już do Węgier właściwych na Węgrzech przyjemnie zaskakują serpentyny, najczęściej nie oznaczone odpowiednimi znakami ![]() ![]() Piątek to dzień typowo górski ![]() ponieważ jednak nastawiamy się tylko na szlaki, to odpuszczamy atrakcję samej doliny i wąskotorówka podwozi nas na jej koniec/początek wraz z tłumem stonkowo-wycieczkowym. Jest dzień roboczy, pierwszy kurs - to ile osób tutaj będzie w weekend? Próbujemy tłumy zgubić, co na krótko udaje nam się wraz z początkiem szlaku, który od razu ostro biegnie w górę. Ludzi spotykamy znowu przy szerokiej jaskini Istállós-kői-barlang, służącej za dom już w czasach prehistorycznych potem zostajemy sami, bo 99% turystów kończy swój pobyt w górach na jaskini - tymczasem szlak na złamanie karku opada w dół, a potem równie ostro zaczyna piąć się do góry. Upał, pot leje się z ciała, sapiemy jak małe lokomotywy (parowe)... odległość nie jest zbyt duża, ale przez niecałe 2,5 kilometra mamy ponad 450 metrów podejścia, więc idziemy wolno... wreszcie wczłapujemy na najwyższy szczyt Gór Bukowych - Istállós-kő (długi czas podchodziliśmy pod skałę, w której znajduje się jaskinia). Szczyt nie jest widokowy - las, mała polanka i... krzyż. Na szczęście obrońcy, choć liczni, są wolni i mają na plecach skorupki ![]() Robimy przerwę na uzupełnienie płynów i przesuszenie koszulek, po czym ruszamy w dalszą drogę. Po tym, jak pokonaliśmy zewnętrzne granice pasma, w środku czeka nas znacznie łagodniejszy płaskowyż, idealny do spokojnego chodzenia oraz jazdy na rowerze. Szlaki prowadzą głównie lasami (dzięki czemu mamy ochronę przed upałem), są szerokie, choć czasem kiepsko oznaczone... do tego pustki - spotykamy ledwie kilka osób, w tym grupę zmęczonych nastolatków ze śpiworami. Początkowo mieliśmy w planach znacznie dłuższą trasę, ale warunki terenowe zweryfikowały nasze zamiary, więc robimy krótszą pętlę, która i tak zajmie nam cały dzień. Od czasu do czasu szlak wychodzi z lasu, odsłaniając panoramę na większą część Gór Bukowych. jak okiem sięgnąć tylko zieleń, zieleń i zieleń, z rzadka przerywana skałami. Praktycznie zero cywilizacji. Kolejne kilometry przez lasy, potem wychodzimy na polanki w centrum płaskowyżu. Obserwujemy inną charakterystyczną rzeźbę terenu Bükk, a mianowicie mniejsze lub większe dziury, jak po bombardowaniach. Część z nich może tworzyć zasypane obecnie wejścia do jaskiń. Mniej przyjemnych epizodem jest asfaltowa ścieżka dla rowerzystów, na którą się później natykamy, która to następnie ponownie zmienia się w normalny szlak. Postanawiamy zdobyć ruiny zamku Gerrenavar - okazują się kupą kamieni, za to obok jest kolejny niespodziewany punkt widokowy. "Jak w Nowej Zelandii" - skomentował Kaper. Nie byłem, więc pozostało mi tylko pokiwać głową, otworzyć napój turysty z pianką i zapozować ![]() Po zejściu z kupy kamieni, znaczy ruin, trafiamy na kolejny punkt widokowy, odgrodzony barierką. Chyba słusznie, że ją wstawili, bo śmierdzi tam padliną, a obok stoją znicze - licho nie śpi nawet na Węgrzech! Przedostatni odcinek drogi to sprint asfaltem w kierunku Wieży Milenijnej, gdzie facet bierze nas za Słowaków, a w ogóle to nie widać z niej Tatr! Jak nam żal... ![]() trochę się chmurzy, więc widoki nie są rewelacyjne, ale za to widać nasz kemping i nawet nasz domek - drzwi od sąsiadów są otwarte, pewno odpoczywają po nocy, w której chyba niezbyt się wyspali ![]() Ostatnie kilometry to zygzakowata ścieżka i szlak w jednym - mijamy na krótkim odcinku aż trzy wiaty (w ciągu całego dnia bodajże pięć), w różnym stanie, ale w razie sytuacji awaryjnej któraś z nich powinna się nadawać do użytku. Ogólnie to Góry Bukowe są nieźle zagospodarowane turystycznie - schronisk (chyba) nie ma, za to wiaty, ławeczki czy inne punkty do postojów są liczne i z reguły nie zasyfione (choć na najwyższym szczycie w ognisku leżało pełno puszek...). W Szilvásvárad jesteśmy grubo po 18 - meczu otwarcia nie obejrzymy, ale Karolek zdaje nam smsowo relację ![]() Sobota to czas zwiedzania i relaksu: z tego pierwszego romański klasztor cystersów w Bélapátfalva z nerwowym cieciem oraz stolica tutejszego regionu winiarskiego czyli Eger - z szeroką starówką i potężną twierdzą z czasów wojen z Turkami Eger jest bardzo ładnym miastem i przez to popularnym wśród turystów, co niestety widać na ulicach - dominują wycieczki z Polski, dość łatwo rozpoznawalne wśród innych nacji ![]() A na koniec dnia moczenie tyłków w miejscowym kompleksie basenowo-termalnym... Dzień czwarty - niedziela - czyli czas wracać ![]() Na dobry początek zdobywamy od parkingu Kekes, czyli najwyższy dzisiejszy szczyt Węgier na Matrze ![]() Początkowo to właśnie Matra miała być głównym celem naszego wyjazdu, ale zmieniłem ją na Bükk, bo tamto pasmo jest ciekawsze. W drodze na Śląsk zahaczamy następnie o ruiny zamku Somoskő/Šomoška, położonego dokładnie na granicy słowacko-węgierskiej. Historia tego zamku i okolic w XX wieku jest jaskrawym przykładem debilizmów podczas wytyczania obecnych granic Węgier po Trianion! szczegóły są u mnie w galerii, a skrótowo to wygląda to tak, że zamek leży w jednym państwie, a jego dawne podgrodzie w drugim... zamków nam mało, więc oglądamy jeszcze rozległe ruiny w Fiľakovie/Fülek, gdzie wzbudzamy zdumienie u węgiersko-słowackiej przewodniczki, które potwierdza moje zdanie o tym, że południowosłowacka prowincja jest rzadko odwiedzana przez turystów. Wszystkie tutejsze zamki mają podobną historię - były areną krwawych zmagań z Turkami w XVI wieku, najczęściej w końcu je Turcy zdobyli i panowali na tych terenach przez kilkadziesiąt lat (pozostałością po nich są łaźnie i minaret w Egerze). Odbite przez wojska cesarskie uległy zniszczeniu w czasie lub po powstaniach antyhabsburskich na przełomie XVII i XVIII wieku, a dziś czepie się na nich kasę ![]() Ostatni punkt programu to zrujnowana, monumentalna synagoga w Lucencu, sprawiająca przygnębiające wrażenie W ramach podsumowania: ponad 1200 km autem, 6 ruin zamków, 3 synagogi, ileś kilometrów w górach, jedna padlina, wiele piw, jedno wino egerskie (dla usprawiedliwienia dodam, że to dlatego, iż piwo łatwiej otwierać kluczem niż wino bez korkociągu ![]() ![]() Mimochodem, po powrocie, zacząłem nieśmiało wertować pasma innych pasm górskich Węgier ![]() Galeria turystyczna: [link widoczny dla zalogowanych] Galeria górska: [link widoczny dla zalogowanych] |
|||||||||||||
Ostatnio zmieniony przez Pudelek dnia Sob 15:58, 16 Cze 2012, w całości zmieniany 1 raz
|
![]() |

![]() | ![]() |
Wiolcia
![]() |
![]() |
Ciekawe góry, o których słyszałam, ale których nigdy nie oglądałam na zdjęciach. Teraz była okazja. Widzę, że chętnie eksplorujesz mało uczęszczane miejsca.
|
|||||||||||||
|
![]() |
![]() | ![]() |
Pudelek
Ogarniacz kuwety
![]() |
![]() |
Satysfakcja z mało znanych miejsc jest podwójna ![]() |
|||||||||||||||
|
![]() |
![]() | ![]() |
Piotrek
Administrator
![]() |
![]() |
Ciekawe miejsca kolega zwiedził. Szczególnie jaskinia robi spooore wrażenie.
Jaki jest stosunek Węgrów do Polaków (Was), przyjazny? |
|||||||||||||
|
![]() |
![]() | ![]() |
Pudelek
Ogarniacz kuwety
![]() |
![]() |
do Polaków nie wiem, do Ślązaków był przyjazny
![]() generalnie często musieliśmy polegać na pozytywnym nastawieniu, bo znajomość języków była podobna jak nad Wisłą, to znaczy znali głównie węgierski, więc trzeba było się dogadywać na migi ![]() |
|||||||||||||
Ostatnio zmieniony przez Pudelek dnia Wto 21:57, 19 Cze 2012, w całości zmieniany 1 raz
|
![]() |
![]() | ![]() |
Dyzma
![]() |
![]() |
Polak, Węgier, dwa bratanki, i do szabli, i do szklanki.
![]() |
|||||||||||||
|
![]() |
![]() | ![]() |
Kaper
![]() |
![]() |
Witam
To ja dorzucę jeszcze swoje fotki Część Turystyczna [link widoczny dla zalogowanych] Część Górska [link widoczny dla zalogowanych] Pozdrawiam |
|||||||||||||
|
![]() |
![]() | ![]() |
Kris_61
![]() |
![]() |
I tak chyba było lepiej jak w Finlandii. ![]() |
|||||||||||||||
|
![]() |
![]() | ![]() |
Pudelek
Ogarniacz kuwety
![]() |
![]() |
gdy byłem w Helsinkach, to praktycznie każdy znał angielski
![]() ![]() |
|||||||||||||
|
![]() |
![]() | W królestwie wina: Góry Bukowe, Dach Węgier i nie tylko... | ![]() |
|
||
![]() |
![]() |
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001-2004 phpBB Group
phpBB Style created by phpBBStyles.com and distributed by Styles Database.
Powered by phpBB © 2001-2004 phpBB Group
phpBB Style created by phpBBStyles.com and distributed by Styles Database.