Na połoninach Czarnohory |
ZBYSZEKJ
|
Nareszcie piątek. Plecak spakowany, czekam na wieczór, wreszcie jedziemy w Czarnohorę. Z Katowic jedzie 8 osób: Basia, Iwona, Paweł, Zdzichu, Adam, Marian, Krzysiu, no i oczywiście ja. Pomysł na wyjazd rodził się dość długo no i się udało. Do Przemyśla docieramy bez przeszkód, tam przesiadamy się na busa do Medyki i już tylko piechotą na przejście. W Medyce spotykamy dalsze 4 osoby z Sanoka: Elę, Adama, Wieśka i Tomka. Na granicy spora kolejka , ale odprawa idzie sprawnie. Po przekroczeniu granicy wsiadamy do busa i jedziemy do Lwowa. Miasto przepiękne, zwiedzamy większość zabytków lwowskich. Krotki odpoczynek i wsiadamy do pociagu. I tu pierwsze zderzenie z ukraińską rzeczywistością. Pociąg z miejscami do leżenia ale to pomyłka, smród jaki tam panował i brak miejsca dla wszystkich pogorszył nasze nastroje. Jakoś dotrwaliśmy do Kołomyji. Tam wysiadamy i znów pech , mamy 4 godziny do busa. Decydujemy się jechać taksówkami do Ilici, na skrzyżowanie drogi do Burkutu. Jesteśmy tam około godziny piątej, decyzja prosta idziemy w górę Czarnego Czeremoszu do ujścia do niego Dżembroni. Droga się nam dłuży ale w końcu jesteśmy na skrzyżowaniu. Robimy przerwę na śniadanie. Po chwili podjeżdża gazik i proponuje nam podwiezienie do Dżembroni. My korzystamy, natomiast Marian z Pawłem ida piechotą, to tylko 4 kilometry. Dzisiaj już nie idziemy w góry, robimy dzień gospodarczy. Znajdujemy noclegi u pani Paraski/warunki nieciekawe ale dach nad głową/ prysznic i spotkanie u Eli w pokoju na małym drinku. Idziemy spać bo jutro czeka nas ciężki dzień, i to nie jeden. Rano wstajemy sniadanie i wyruszamy w góry.
I dzień- Wyruszamy rano pnąc się mozolnie w górę w stronę owczarni pod Smotrecem. Dochodzimy tam po około 1,5 godzinie. Krótki odpoczynek i ruszamy dalej, droga prowadzi w prawo za owczarnią. Można wyjść jeszcze inną drogą, lekko w lewo i prosto pod górę, ale jest to strome podejście. My wybieramy wariant w prawo za owczarnią. Po chwili wychodzimy na dużą polanę, wszędzie tu sporo miejsc noclegowych/oczywiście rozbicie namiotu/. Wody jest też dużo. Z polany wchodzimy do lasu i nim idziemy aż do wodospadów. Jest ich trzy. Marian i Paweł penetrują je wszystkie. Po odpoczynku idziemy dalej. I znów mamy do wyboru dwie drogi, szeroka ścieżkę za wodospady lub przed wodospadami /okło 40 metrów trzeba iść stromo do góry gdzie znajdujemy ścieżkę wyprowadzającą nas na Smotrec/ my idziemy w stronę ciekawych ostańców skalnych które są na tz. "Wuchatyj Kamiń". Mijamy je i podchodzimy na przełęcz pod Smotrecem. Jeszcze chwilę zejścia i znajdujemy miejsce na pierwszy biwak obok ruin polskiego schroniska. Jest dużo miejsca i woda. Ja zostaję a pozostali wychodzą na lekko zeby zdobyć cel pierwszego dnia Pop Iwana. Czekam dość długo na ich powrót. Widać ich jak na dłoni jak podchodzą a potem na zejściu. Wieczorem kolacja, chwilę przy ognisku które rozpalił Paweł i trzeba spać. Jutro też cięzki dzień. |
||||||||||||||
|
Na połoninach Czarnohory |
ZBYSZEKJ
|
Wrócę jeszcze do pierwszego dnia. Kilka informacji o obserwatorium na Pop Iwanie. Właściwie to już tylko ruiny. Na Zakarpaciu ruiny nazywają "zamok". Na grań Czarnohory można wyjść także z Szybennego lub Ługów. Z obu miejsc potrzebne jest zezwolenie. Wracam do obserwatorium. Zostało otwarte 29 lipca 1938 roku po dwóch latach wytężonej budowy i ogromnymi kosztami. Obserwatorium zostało zbudowane w kształcie litery L i przybudowaną wieżą. Był to ogromny gmach. Posiadał 5 pięter na których było około 43 pomieszczeń. Została zabudowana w nim nowoczwsna aparatura. Jak się okazuje to najwyższy punkt zamieszkały w okresie międzywojennym w Polsce. Bo trzeba wiedzieć że granią Czarnohory przebiegała granica pomiędzy Czechosłowacją a Polska. Słupki z numerami są do dnia dzisiejszego. Na Pop Iwanie jest numer 16. We wrześniu 1939 roku obsługa opuszcza obserwatorium i przechodzi do Rumunii. Budynek niezamieszkały niszczeje, został rozgrabiony, natomiast drewniane rzeczy spalili turyści.
My wracamy do słupka nr. 18 i idziemy granią w stronę szczytu Dzembroni. c.d.n |
||||||||||||||
|
Na połoninach Czarnohory |
ZBYSZEKJ
|
Po 30 minutach osiągamy szczyt Dżembroni. Widok jest przepiękny, za nami Pop Iwan, Smotrec, piekny widok na pasmo graniczne z Rumunia, a czasami gdzieś daleko Karpaty na terenie Rumunii. Po 40 minutach mijamy Munczeł. A jeszcze informacja, pokonujac Czarnohorę można szczyty trawersować lub wychodzić na kolejne wierzchołki. Ciekawym wierzchołkiem jest Munczeł. Na jego wierzchołku dobrze zachowane okopy z I wojny światowej. Mijamy Munczeła i wychodzimy na drugi co do wysokości szczyt Ukrainy Brebenieskuł/2037m/. Z lewej strony potężny szczyt Gutin Tomnatuk. W kotle poniżej jeziorko, staw Brebenieskuł. Jest to najwyżej połozony staw na Ukrainie o pow. o,4 h i 2,8 m głebokości. Nazywany jest też czasem jeziorem Tomnackim. Można nad nim zanocować. Idziemy dalej pokonując Rebrę/2001m/. Z Rebry przepiękne widoki na skalny las i kocioł Gadżyny na zboczach Szpyci. Idziemy w stronę Turkuła. Dochodzimy do małej przełęczy Turkulskiej, w dole przepiekne jeziorko Niesamowite/zwane też Turkulskim/. Z jeziorkiem zwiazane są legendy opowiadane przez hucułów. Turkuł można strawersować lewą lub prawą stroną lub wejść prosto od przełęczy Turkulskiej. Mijamy Turkuł i po niecałej godzinie docieramy pod Pożyżewską. Mamy dość marszu i szukamy miejsca na biwak. Znajdujemy na zboczach Pożyzewskiej.c.d.n
|
||||||||||||||
|
Na połoninach Czarnohory |
ZBYSZEKJ
|
Rozbijamy namioty, dziewczyny sprawdzają czy jest blisko woda. Wszystko jest OK. Zapada decyzja idziemy dziśaj na Howerlę. To już niedaleko. Marian oferuje się pilnować obozowiska. Zostawiamy rzeczy i idziemy w stronę Howerli. Trawersujemy Breskuł i wychodzimy na przełęcz pod Howerlą. Teraz dopiero widać strome podejście jakie nas czeka. Nic to łyk wody i do góry. Wychodzimy na szczyt. A tutaj jak zwykle sporo smieci . Howerla/2062m czasem podają 2058m/ to święta góra Ukrainy. Ukraińcy mają za cel zdobycie tej góry podobnie np. jak Słowacy Krywań czy nasi rodacy Giewont. Howerla tłumaczy się z Rumuńska jako górę trudną do przejścia no i faktycznie coś w tym jest. Od strony z której my przyszliśmy wygląda jak stożek wulkaniczny. Na szczycie betonowy obelisk, tablice pamiatkowe i flaga Ukrainy która znikneła dziwnym trafem gdy opuściliśmy szczyt. Ale to temat do osobnego opisu. Wchodząc na szczyt cały czas słyszeliśmy daleki pomruk burzy. Błyski i grzmoty dobiegały z okolicy Stocha. To tam zbiegały się trzy granice Polski-Rumunii i Czechsłowacji. Jakież to odległe wspomnienia a patrząc na słupki graniczne z literą P gdzieś w sercu ściska. Takie przepiękne tereny. Pomruki burzy zganiają nas z szczytu. Schodzimy na dół. Oczywiści na górze sesja zdjęciowa tak jak na całej trasie. Schodzimy trawersem do obozowiska, Kolacja, trochę siedzenia przy ognisku, które oczywiście rozpalił Paweł i idziemy spać. I tu niespodzianka na moim miejscu ciekawy kamień na którym nie da się spać. Ale to może przeznaczeniebo w ten sposób byłem blizej, no w każdym razie jakoś trzeba było spać. Ponoć nawet nie za bardzo chrapałem. To pewnie wpływ co niektórych osób. Ranek standart, śniadanie, zwijanie namiotów i wymarsz. Ela z Adamem tym razem wychodzą dużo wczesniej bo twierdzą że i tak ich dogonimy.Ja z Iwoną tułamy się gdzieś na końcu. Chcemy zejść do chatki Kuby i szukamy dobrego zejścia. Przy słupku 25/5 nie znajdujemy ścieżki, musi się zaczynać ciut szybciej. Idziemy w stronę Menczuła trawersujać dosyć wysoko Berebenieskuł i tu odkrywamy świeży krzyż. Tu wrócę do pierwszego noclegu. Naszymi sąsiadami byli dwaj Ukraińcy, ojciec z synem. Jak grupa poszła na Pop Iwana to zacząłem rozmowę z nim i opowiedział że w niedzielę była burza gradowa z wyładowaniami i zabiło na grani dwójkę turystów. On wskazywał na Turkuł a tu okazało się że to stało się na trawersie niedaleko szczytu Berebenieskuła. Idziemy dalej w stronę Menczuła. Trawersujemy go nie wiedząc że dzisiejszy dzień przyniesie nam tyle niespodzianek. Szukamy ścieżki żeby zejść w dół. Wybieramy wariant do końca ramienia i tu okazuje się że przed nami kosówka, taka mała dwumetrowa. Zaciskamy zęby i przed siebie. Po godzinnym zmaganiu z kosówką dajemy za wygraną i to nasze szczęście. schodzimy łąką w dół i znajdujemy ścieżkę wyznakowaną przez Kubę na Menczuł którą zgubiliśmy na górze. Scieżka doprowadza nas do chaty Kuby ktorego spotykamy przy przebijaniu się przez zwałowisko drzew. Całe szczęście bo omineło nas kluczenie przez nie. W chacie wypijamy cherbatę i idziemy na nocleg do Dżembroni. Grań oprócz Pietrosa mamy całą zaliczoną. Pietros został żeby tu jeszcze wrócić. Ale niem tylko. Z chaty u Kuby można pozwiedzać dolinki i kotły które wyglądają z dołu o wiele ciekawiej niż z góry. Także sporo jest do zwiedzania. My do Dżembroni, lądujemy przy sklepie, jeszcze piwo tak nie smakowało, robimy zakupy i idziemy na nocleg do pani Paraski. Tym razem chyba nie wyłączy pradu. Robimy wieczór gospodarski i decydujemy się na jazdę busem do Wierchowiny/dawniej Żabie/. Rano wstajemy wcześnie zeby zdążyć na busa. Ladujemy się i dziurawą drogą jedziemy do Wierchowiny. Po drodze wciąż dosiadają się ludzie. A moje mysli zostały w Dżembroni. Wysiadamy w Wierchowinie i szukamy dojazdu do Tatarowa. Znajdujemy w końcu busa który nas zabiera. W Tatarowie czekamy na pociąg jedząc śniadanie i popijając piwko. Basia jak zwykle ma "szczęście" i pan który tam siedział cały czas ją dokarmiał. Chyba dlatego ze taka szczupła. Dostajemy się do Jasini celu naszego przejazdu mijajac po drodze ciekawe wiadukty w Worochcie. Mimo ze jest jeszcze nie tak późno to decydujemy że zostajemy w Jasini. Kosówka dała nam się we znaki. Wędrujemy po miasteczku a wieczorem trzeba spać. Rano najwyższy szczyt Świdowca Bliźnica czeka. Załatwiamy wyjazd do turbazy Drogobrat ciekawym samochodem i w drogę. Po dwóch godzinach jesteśmy na szczycie. Sesja zdjęciowa i schodzimy do stawu pod Bliźnicą a następnie do restauracyjki w której wipijamy najdroższe piwo na Ukrainie. Ale to szczegół. Przed nami jeszcze kilkugodzinne zejście do Jasini. Idziemy na wyczucie ale jak to bywa , wszystkie drogi w tym dniu prowadzą do Jasini. Pociag mamy o drugiej w nocy. Lądujemy w pociagu, nauczeni z dojazdu nie kupujemy biletów na miejsca leżące i wcale nie zrobiliśmy źle. Za to Marian z Adamem umilali nam podróż śpiewem. Dojazd do Lwowa i szybko na "marszrutkę" i po 1,5 godzinie jesteśmy na przejściu w Szegini. Przekraczamy granicę i jedziemy do Przemyśla busem. Idziemy na dworzec wczesnie żegnając się z grupą z Sanoka. Mamy szczęście, za niecałe pół godziny jedzie pociąg do Katowic. W katowicach jesteśmy przed dziewiętnastą skad rozjeżdżamy się do domów. A Paweł wysiadł w Krakowie bo ponoć tam miał lepiej dostać się do Czechowic.
|
||||||||||||||
|
Na połoninach Czarnohory |
ZBYSZEKJ
|
Podsumowanie. Grupa 12 osobowa jest dużą grupą, są problemy z jazdą busami ale jest ciekawie. Jadąc w Czarnohrę z Lwowa lepiej szukać dojazdu do Worochty i z tamtad do Wierchowiny i dalej bo z rejonu Kołomyji jest trudniej. W górach trzeba uważać co potwierdza wypadek który się zdarzył. Wody na grani Czarnohory jest sporo tylko trzeba wiedzieć gdzie jej szukać, problem się po mału rozwiązuje bo Ukraińcy znakują całą gran dosyć dobrze. W tym roku powinni skończyć znakowanie. Polecam oprócz grani pozwiedzać przecudne dolinki i kotły polodowcowe. Mozna to zrobić z chatki u Kuby na lekko.Na koniec chciałem podziekować całej grupie której przyszło mi przewodzić że nie sprawiali problemów . Mam nadzieję że spotkamy się na szlakach Gorganów w 2007 roku. Byłbym zapomniał o najważniejszym zdjęcia wkleję jak tylko do mnie dotrą. Relację dedykuję osobie mi bliskiej.
|
||||||||||||||
|
kilerus
|
dopisze pare zdan:
1. jesli chodzi o lwow to dla mnie to miasto wyglada przykro ono by moglo tak ladnie wygladac jak wrocilem do domu to sasiadka powiedziala tak: "jak sie wroci z ukrainy do polski, to sie wydaje, ze polska to bogaty kraj" swieta prawda 2. jesli chodzi o pociag to chyba nie jestem jedyna osoba, ktora zapamieta do konca zycia ten subtelny zapach 3. w pierwszy dzien naprawde fajne byly te wodospady, polecam pobuszowac w tych rejonach generalnie jest to taka duza kaskada. trzy wodospady sie bardzo wyrozniaja, ze wzgledu na swoja wielkosc najladniejszy i zdecydowanie najwiekszy jest ostatni z nich, wiec radze pomknac czym predzej w gore rzeki. 4. gdy chodzilem sobie po ruinach obserwatorium to slyszalem piski nietoperzy, szkoda, ze nie mielismy latarki. 5. ha... pierwszego dnia bylismy jeszcze z marianem i adamem na smotrecu, bardzo ladny szczyt. zaraz pod nim znajduje sie mala grota 6. ja z marianem troszke chodzilismy innymi sciezkami, tzn przewaznie wchodzilismy na wszystkie szczyty po drodze, dzieki czemu moglismy podziwiac kozly (takie male turnie), a takze te wspaniale kotly polodowcowe. 7. jesli chodzi o flage, to lezala na ziemi, a tak poza tym to nic nie wiem 8. swietna sprawa w czrnohorze jest to, ze praktycznie mozna sie rozbic namiotem wszedzie (teoretycznie nie), wiec fajnie wygladal oboz w wielkim kotle polodowcowym gdy sie wychodzilo na pop ivana. 9. wode mozna pic bez skrepowania z rzeki. 10. droga na przelecz pod howerla z obozu byla lekko powiedziawszy... dla kozic 11. zasuwanie przez kosodrzewine bylo zaj...ste, naprawde polecam 12. jeszcze waznym aspektem (przynajmniej dla mnie) wycieczki bylo runo lesne (te poziomki, mniam). 13. polecam wyjscie na turkul, nie jest proste (od strony pop ivana). 14. podroz altobusem do wierchowiny... to naprwde trzeba przezyc, zeby wiedziec o co chodzi, autobus sprzed 60 lat, droga o jakosci szlaku w beskidzie slaskim, ktorym lesnicy drzewo sciagaja, nie wiem ile jechalismy chyba cala wiecznosc, a jakos duzo nie przejechalismy, pelno ludzi w srodku, co swiadczy zreszta o nieprawdopodobnej funkcjonalnosci tego pojazdu, jakies kobiety w chustkach naznosily jakis workow z czyms cieplym z zamiarem sprzedania tego na targu (to cos sie na szczescie nie ruszalo), poprostu obrazek z sprzed kilkudziesieciu lat. jak wyszedlem z autobusu to mialem helikopter przez pol godziny. 15. jak wychodzilismy na bliznice to bardzo malowniczo wygladalo stado owiec pasacych sie na szczytowej hali, brzeczace dzwonkami, pozniej podobny widoczek byl z krowami. 16. czarnochora i swidowiec maja to do siebie, ze sa strasznie zielone, wystepuja tam wspaniale kotly polodowcowe i stawiki. 17. bardzo podobaly mi sie gorgany ze swidowca, takie biale gory. 18. sporo tych numerkow tak ogolnie bylo bardzo fajnie, te ukrainskie gory znacznie roznia sie od gor w polsce. aaaaaaa i najwazniejsze pawel to ja. |
||||||||||||||
|
Stokrotka
|
to juz wszytko wiem:) Ale wyprawa piekna!Jejq tak wam zazdroszcze! Pozdrawiam! |
||||||||||||||||
|
ZBYSZEKJ
|
Nie chciałem tak dokładnie. Typowe informacje ktore mają posłużyc dla wybierajacych się na Ukrainę lub do zaplanowania wycieczki znajdziecie na stronie Piotra Twoje Bieszczady. Tutaj opisałem przebieg imprezy, oczywiście pokrótce, szczegóły , to można przemilczeć. Natomiast co do Pawła i Mariana to szleli nieźle. Co do Kozłów to widać je było nie tylko z grani ale też z trawesów. Natomiast żeby zobaczyć je dokładnie to trzeba jak pisałem zwiedzić wszystkie dolinki i kotły polodowcowe. Daje taką mozliwość pobyt w chatce u Kuby. Pawelku ja nie wymieniałem nikogo i niech tak zostanie. Pozdrawiam wszystkich. Jak ktos chce dokładnych informacji to na priva.
|
||||||||||||||
|
kilerus
|
ja sie przeciez nie czepiam
tylko chcialem tak troche cos od siebie dodac chcialem wypisac tych pare spraw, ktore najbardziej mi utkwily w pamieci |
||||||||||||||
|
ZBYSZEKJ
|
Pawełku super. Każde dodanie jest mile widziane, ja nie napisałem ze się czepiam. Chyba już mnie na tyle poznałeś że wiesz co mam na myśli to na języku. Jest nawet wskazane uzupełnienie relacji bo mi mogły umknąć niektóre szczegóły.
|
||||||||||||||
|
kilerus
|
wiem, ze jak cos co jest klamstwem jest powtarzane duzo razy to staje sie prawda ale ja i tak bede pamietal kto przestawil namiot |
||||||||||||||||
|
kilerus
|
a przypomniala mi sie ciekawa historia
na szlaku spotkalismy ekipke, 2 chlopakow i dziewczyne z polski i...... piesek piesek byl ukraincem chyba i przylaczyl sie do nich w czasie wedrowki po gorach. podobno byl bardzo pomocny, jak ktos zblizal sie do namiotu to szczekal. niestety nie mogli zabrac pieska ze soba do polski i chyba zostal w chatce u kuby |
||||||||||||||
|
ZBYSZEKJ
|
Czy ja mam też się przyłaczyć do podziękowań dla Pawła. Ale ten namiot to na pewno sprawka Pawełka. Masz Kilerus duże piwo, chyba że pojedziesz w przszłym roku z nami w Gorgany. Lubisz kosówkę to nie bedzie problemu.
|
||||||||||||||
|
buba
|
zastanawiam sie tylko czemu pisales ze u paraski sa nieciekawe warunki? moze cos sie zmienilo... ja tam bylam 2 lata temu i w domu bylo normalnie, lozka przykryte fajnymi kapami owczymi, wystroj huculski itp. A juz calkiem rewelacja ten domek obok , taki malutki oblozony drewnem, kolo potoczka. W srodku ogromny piec z fajerkami- oj uratowal nam on zycie w chlodne wieczory no i te przewspanialy potoczek
|
||||||||||||||
|
Na połoninach Czarnohory |
|
||
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001-2004 phpBB Group
phpBB Style created by phpBBStyles.com and distributed by Styles Database.
Powered by phpBB © 2001-2004 phpBB Group
phpBB Style created by phpBBStyles.com and distributed by Styles Database.