Moravskoslezske Beskydy 20-21.08.2011 |
Ariel Ciechański
|
Pierwotnie deklarowałem, że przez najbliższy miesiąc nie mam ochoty jechać w góry. Jednak w wraz z kolejnymi dniami nad podręcznikami statystyki mój organizm domagała się totalnego restartu, gdy więc serdeczny kumpel Angi rzucił hasło wspólnego wyjazdu w góry, z radością przyjąłem tą propozycję, zwłaszcza, że moje Szczęście jeszcze kilka dni bawiło i tak w cieniu islandzkich wulkanów . Pierwotnie ta weekendowa wyprawa miała być w Beskid Makowski. W czwartek jednak Angi, który był głównym macherem wyjazdu obwieszcza, że jak zadzwonił na Kudłacze to ostrzegli go przed imprezą towarzyską. Ponieważ chcemy wieczorem sobie w spokoju w trójkę pogadać (jechać miała z nami koleżanka), postanawiamy zmienić kierunek wyjazdu. Na złość nie możemy się dodzwonić do Anety, podejmujemy więc decyzję - Moravskoslezske Beskydy i Chata Javorovy. Anecie pozostaje tylko zaakceptować nasz plan.
W sobotę przed 6 rano wyruszam z Anetą pociągiem do Bohumina. W Katowicach okazuje się, że mamy już 20 minut spóźnienia. Zaczynam ciężko widzieć skomunikowanie z pociągiem w kierunku Hradka ve Slezsku. Za Chybiem idę zorientować się jak wygląda sytuacja - okazuje się, że już tylko 5 minut spóźnienia. W Bohuminie meldujemy się dwie minuty przed czasem. Akurat, żeby kupić jzidenki i napić się kawy. W Czeskim Cieszynie dosiada się Angi i już w trójkę jedziemy do Hradka. Tu wyruszamy żółtym szlakiem ku Chacie Ostry. Za nami zostaje Beskid Śląski. Po godzinie od wyjścia z Hradka mijamy wiatę i źródełko. Idziemy lasem. Widoki pojawiają się dopiero w okolicy węzła Szałas Ostry. Niedługo potem orientujemy się, że dziś rozgrywane są zawody MTB. W drodze do Chaty Ostry mijają nas rowerzystki i rowerzyści. Zaś przy samej chacie natykamy się na typowo piknikową atmosferę. Po smacznym obiedzie i Kofoli ruszamy dalej w kierunku Kałużnego i dalej przez Ropice do Javorovego Vrchu. Szlak wygodny, szeroką drogą - jedynie praktycznie pozbawiony widoków . Dopiero przy Chacie Javorovy pojawiają się szersze panoramy. Z drugiej zaś strony słońce szykuje swój spektakl nad wyraźnie widocznymi Sudetami. Po zachodzie słońca troszkę piwkujemy, troszkę kofolujemy, troszkę gadamy. Po 22 zapadamy w sen w wygodnej pościeli. Taki już urok czeskich schronisk, że pościel jest w koszcie noclegu. Rano za dodatkowe 50 kc dostajemy dość obfite śniadanko. Chlebek, konfitury, serki i jajecznica oraz herbata. W końcu opuszczamy schronisko... ... i zakosami ruszamy zielonym szlakiem do Wendryni. Po drodze możemy skręcić do San Francisco Javorovy vrch pozstaje za nami... Po drodze z Wendryni zahaczamy o Czeski Cieszyn. Tu naszą uwagę przykuwa niecodzienny automat. Po 14 żegna nas Angi, a ja z Anetą ruszam przez Bohumin do Warszawy. Zdjątka jak zwykle na [link widoczny dla zalogowanych]. |
||||||||||||||
|
cezaryol
|
Widzę, że atakowaliśmy to samo pasmo w weekend. Tylko z różnych stron
|
||||||||||||||
|
Ariel Ciechański
|
Na to wychodzi . |
||||||||||||||||
|
100krotka
|
Pięknie! Fajna pogoda Udana wycieczka |
||||||||||||||
|
Moravskoslezske Beskydy 20-21.08.2011 |
|
||
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001-2004 phpBB Group
phpBB Style created by phpBBStyles.com and distributed by Styles Database.
Powered by phpBB © 2001-2004 phpBB Group
phpBB Style created by phpBBStyles.com and distributed by Styles Database.